Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Behemoth - Demigod

Nigdy nie byłem fanem tej gdańskiej kapeli, zawsze uważałem, że są przereklamowani a jedyny ich atut leży w osobie perkusisty. O ile jeszcze "Thelema 6" zaintrygowała mnie swoją odmiennością, o tyle "Zos Kia Cultus" zburzyła doszczętnie wrażenie, że może coś z Behemotha wyrośnie. Nic więc dziwnego, że nie czekałem na "Demigod" Behemotha, ani nie dziwiły mnie fantastyczne recenzje jakie album zbierał za granicą - w końcu "Zośka" też takie miała ... Los jednak chciał, że dane mi było usłyszeć "Półboga".
Nie powiem, aby "Demigod" zawładnął mną, zwalił mnie z nóg, ale zmienił mój stosunek do tego zespołu. Behemoth zaserwował bardzo równy, solidny, świetnie dopracowany album. Płyta wydaje się być w każdym calu dopieszczona - od brzmienia po same kompozycje - nie ma tutaj miejsca na przypadek. Nad "Demigod" unosi się apokaliptyczne brzmienie, pełno tutaj przestrzeni,  królują ciężkie gitary, szaleńcza gra Inferno oraz wielowarstwowy ryk Nergala. Nigdy przedtem zespół nie brzmiał tak potężnie. 

Poszczególne utwory są dopracowane w każdym calu, są zarazem epickie jak i brutalne i czadowe. Każdy kolejny kawałek poraża dynamiką i monumentalnością. 

Dalej się jednak będę upierał, że Behemoth jest zespołem bardzo przeciętnym gitarowo. Nie da się ukryć, że to perkusja i wokal stanowią prominentną rolę w zespole, toteż i one są wyeksponowane. Nie chcę umniejszać Nergalowi, gdyż jako kompozytor jest nietuzinkowy, ale do pełni zachwytu brakuje mi jeszcze uszlachetnienia i urozmaicenia partii gitarowych - wtedy może uznam, że zachwyty nad Behemothem są uzasadnione. 

Póki co "Demigod" jest najlepszym krążkiem Gdańszczan i dowodzi, ze Behemoth jest jednym z prężniej rozwijających się formacji. Mnie się album podoba, nawet bardzo, ale nie określiłbym go jeszcze mianem "genialnego".

Wydawca: Regain Records (2004)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły