Rok po roku ukazywały się płyty rozpędzonego At The Gates. Zespół był bardzo popularny, a ich styl już dawno stał się zalążkiem nowej fali melodyjnego death metalu, który nawet wziął swoją nazwę od ich rodzinnego miasta Göteborg. Ja w swoim uwielbieniu, stawiałem ich niejako poza tą sceną i zawsze uważałem za niedościgniony pierwowzór. Nie inaczej było z czwartym albumem „Slaughter Of The Soul”, który zaimponował mi nie mniej niż te poprzednie.
Metaliczne sprzężenia rozpoczynają pierwszy „Blindead By Fear”. Wyłania się z nich muzyka mocna, o suchym brzmieniu, ale dużej wyrazistości. Czasem brzmi wręcz jak heavy metal i tak też ciśnie galopadą szybkich riffów, które układają się w plątaniny melodyjnych zagrywek. Umiejętność stworzenia chwytliwych gitar i wokaliz jest główną zaletą At The Gates i to na tym właśnie opiera się ich fenomen. Nie potrzebują długich rozegrań, nie potrzebują dużo tekstu. Potrafią poukładać wyborne sekwencje z niewielkiej ilości dźwięków. Wszystko odbywa się błyskawicznie, ale za to z doskonałym skutkiem. Utwory są niczym trąba powietrzna. Nadchodzą nagle, działają intensywnie i zostawiają po sobie trwałe ślady w pamięci. Ta płyta wprost roi się od zajebistych smaczków skondensowanych w zaledwie trzydziestu czterech minutach.
Już pierwszy „Blindead By Fear” jest rozwalający system, a to dopiero początek. Okrzyk „Go” otwierający, następujący po nim, numer tytułowy rozpoczyna nie mniej kluczowy akt dramatu: „Slaughter of the soul, suicidal final art”. No, a zaraz potem kolejny mój ulubieniec w postaci „Cold”: „I feel my soul go cold, only the dead are smiling.” Pierwsza trójca zaiste jest zabójcza, ale w dalszej części również na emocje nie można narzekać, biorąc choćby pod uwagę „Unto Others”: „My Judas-windows stays shut – shut forever more”. To takie największe, wykrzyczane paranoicznym wrzaskiem rodzynki, które, wraz z płynącymi gitarami, tworzą żywiołowe i porywające piosenki. Energia i elektryzująca żywotność są również i w pozostałych kawałkach, a cała płyta właściwie nie ma słabszych momentów.
Znalazło się jednak i miejsce na chwile odpoczynku. Dwa numery instrumentalne powodują chwilę refleksji, choć w drugim przypadku jest to już końcowe wyciszenie. At The Gates od zawsze urozmaicał czymś swoje produkcje i taką akustyczną nutkę sentymentalizmu znajdziemy również i tu. Nic to jednak nie umniejsza „Slaughter Of The Soul”, a wręcz przeciwnie. Taki po prostu jest At The Gates.
Mimo całej swojej sympatii dla tego zespołu tą płytę kupiłem ze sporym opóźnieniem i wpadła mi w ręce dopiero reedycja z 2002 roku, na której było siedemnaście kawałków, czyli aż sześć bonus tracków. Jak ja tego kurwa nienawidzę. Czy nie można normalnie wznowić płyty, żeby była taka jak w oryginale, tylko trzeba nawrzucać tam nie wiadomo czego i nie wiadomo po co? Pomijając, że ta druga część też bardzo fajna, to psuje to zamysł i ducha albumu. Dlatego ucieszyłem się jak udało mi się namierzyć kasetę Metal Mind Records, która do teraz reprezentuje „Slaughter Of The Soul” w mojej kolekcji, a płytę za coś wymieniłem.
Tracklista:
01. Blinded By Fear
02. Slaughter Of The Soul
03. Cold
04. Under A Serpent Sun
05. Into The Dead Sky
06. Suicide Nation
07. World Of Lies
08. Unto Others
09. Nausea
10. Need
11. The Flames Of The End
Wydawca: Earache Records (1995)
Ocena szkolna: 5+