Przy okazji miłych wieczornych spotkań z twórczością takich zespołów
jak Armored Saint przypomina mi się jak bardzo niesprawiedliwy bywa
nawet i ten muzyczny świat. Ta powstała we wczesnych latach 80
ubiegłego wieku grająca klasyczny heavy metal formacja jest pewnie
jednym z wielu niedocenionych muzycznych tworów tamtych lat, panowie,
bowiem swoją twórczością prezentują kunsztowną, stojącą na bardzo
wysokim poziomie grę z przebojowym wprost idealnie nadającym się na
koncerty wokalem Johna Busha. Mimo to, że moim zdaniem grupa śmiało
mogłaby stawać w szranki nawet z samym Judas Priest, na którego
koncertach (zresztą nie tylko) często byli suportami, w jakiś nie
zrozumiały dla mnie sposób została ona odsunięta na bok.
W jednym z
wywiadów, wokalista wyjawia, że początkowe fiasko grupy, było wynikiem
nie sprecyzowanych działań wytwórni, (Chrysalis Records, promująca
takie sławy jak Billy Idol czy Jethro Tull) która wcale nie przejęła
się muzykami pozostawiając ich samym sobie. Tak czy inaczej pierwszy
krążek tej grupy - "March Of The Saint" - nawet po tylu latach (wydano go
bowiem w 1984 roku) zasługuje na naszą uwagę, pozwolę sobie zatem
powiedzieć o nim parę słów. Na płycie znajdziemy dziesięć kompozycji charakteryzujących się klasycznym heavy metalowym pazurem, nienaganną gitarową grą i nieprzeciętnym wokalem, o którym parę słów padło już we wstępie. Praktycznie już od pierwszych sekund odsłuchu stajemy twarzą w twarz z potęgą "pewnych siebie" elektrycznych gitar i "dumną" perkusją, panowie bowiem tworzą swoje utwory z zapałem i iście hard rockowym zacięciem, jeśli chodzi o bębny, te brzmią tutaj bardzo soczyście i wyraźnie. Muzyka jest raczej szybka, chociaż nie pędzi bez opamiętania, co daje bardzo przyjemne wrażenie uczestnictwa w koncercie, nie zaś odsłuchu kolejnej płyty studyjnej.
Do perełek, dzięki którym płyta zasługuje na uznanie w muzycznym światku, na pewno należy "Can You Deliver", a to głównie za sprawą swej przebojowości. Piosenka ta obdarzona prostym gitarowym riffem, wspaniale brzmiącą perkusją i niesamowitym wokalem, bardzo szybko wpada w ucho, a jej tekst dzięki wielu powtórzeniom łatwo zapamiętać. Oczywiście grupie nie brak również ambitniejszych kawałków. Do takich z pewnością należy "Take A Turn", przepiękna ballada, z płaczącą gitarą elektryczną i zabarwionym emocjonalnie wokalem Busha. Również Gonzalo Sandoval siedząc za zestawem perkusyjnym nadaje niezwykłej atmosfery całej kompozycji, zaś pojawiająca się w końcowej części utworu przepiękna solówka wręcz zmusza do poddania się muzycznemu wpływowi. Po chwilach zadumy zatrzymujemy się przy kolejnym dość szybkim utworze o nazwie "Glory Bell". To co mnie "kupiło" w nim to wstęp, w którym prym wiedzie przepiękna z każdym uderzeniem w struny coraz bardziej (lecz powoli) rozwijająca się gitara, która w przy końcówce kompozycji ewoluuje w szybką i zadziorną solówkę, która swym brzmieniem wiedzie nas po dzikich ostępach muzycznej pustyni wprost do oazy "wytchnienia" - elektryzującego zakończenia. Na zakończenie grupa częstuje nas solidną dawką przemyślanej, skocznej muzyki. "False Alarm", szokuje piękną solówką, chyba najpiękniejszą z całej płyty zdolną na długo wyryć się w naszych sercach.
Podsumowując, choć Armored Saint do wspaniałych i wielkich formacji nie należał nigdy, to gdzieś w pierwszej dwudziestce mógłby dla siebie znaleźć miejsce. Mógłby. Tym jednak razem to nie umiejętności zespołu, a widzimisię wytwórni zadecydowały inaczej.
Tracklista:
01. March Of The Saint
02. Can Tou Deliver
03. Mad House
04. Take A Turn
05. Seducer
06. Mutiny Of The World
07. Glory Hunter
08. Stricken By Fate
09. Envy
10. False Alarm
Wydawca: Chrysalis Records (1984)