Na początku lat 90-tych, gdy metalowy świat zachwycał się nowatorstwem i niepowtarzalnością Paradise Lost, mało kto zauważył, że na północy Europy, w mroźnej Finlandii, powstał zespół, który oferował muzykę co najmniej równie ciekawą jak nie ciekawszą niż Anglicy. Mowa tu oczywiście o Amorphis i ich drugiej płycie "Tales From A Thousand Lakes".
Na wstępie trzeba to zaznaczyć - to nie jest płyta dobra od strony poziomu wykonawczego. Nieskomplikowane riffy, melodie nawiązujące do tradycji północy, głęboki, ale nie brzmiący potężnie growling, prosta praca sekcji… tutaj atutów nie należy szukać. Plusem tej płyty jest natomiast jej klimat. W przeciwieństwie do muzyków Paradise Lost klawisze, choć skromnie wykorzystywane, brzmią o wiele lepiej. Poza tym więcej tu melodii i harmonii przez co ten z pozoru jednostajny doom metal nabiera kolorów. Dzięki temu takie utwory jak "Black Winter Day" czy "In Hiding" uchodzą za klasyki zespołu oraz jedna z najbardziej reprezentatywnych utworów dla gatunku."Tales From A Thousand Lakes" choć dalekie od ideału to przynosi muzykę intrygującą, która usiłuje wykraczać poza ramy gatunku jakim jest doom metal. Niewątpliwie jest to także jedno z ciekawszych i bardziej wartościowych dzieł w tym nurcie muzycznym.
Tracklista:
01. Thousand Lakes
02. Into Hiding
03. The Castaway
04. First Doom
05. Black Winter Day
06. Drowned Maid
07. In The Beginning
08. Forgotten Sunrise
09. To Fathers Cabin
10. Magic & Mayhem
11. Light My Fire (The Doors Cover)
Wydawca: Spinefarm Records (1994)