Wydany w 2008 roku „Twilight Of The Thunder God” to już siódmy album Amon Amarth. Płyta pod każdym względem wpisuje się w kanony dyskografii zespołu nie odchodząc ani na krok od sprawdzonych i wytyczonych standardów. Oznacza to, że jest to melodyjny i podniosły death metal opowiadający o nieustraszonych wojownikach północy i ich dzielnych bóstwach. Jest jeszcze jeden wspólny mianownik dla wszystkich dokonań Amon Amarth, otóż wszystkie ich dzieła są po prostu zajebiste i nie inaczej jest w przypadku tego wydawnictwa.
Amon Amarth posiada taką niesamowitą cechę, że co by nie grali to z góry wiadomo, że to jest dobre. Mają jakąś taką moc sprawczą, jakąś magię, która powoduje, że czego nie dotkną od razu zamienia się w złoto. Każdy dźwięk, każdy riff, każda zagrywka, utrzymana we własnym niepowtarzalnym stylu, pozwala delektować się tą muzyką, a to charakterystyczne brzmienie gitar i wokalu można katować w nieskończoność, bez obawy, że się znudzi.
Jak w każdej dobrej lub bardzo dobrej płycie, można jednak wyróżnić momenty czy utwory, które zasługują na szczególne uznanie. Niewątpliwie tutaj na czoło wybija się pierwszy numer tytułowy. Jest bardzo energiczny, głównie ze względu na przebojowy refren. Doprawdy trudno usiedzieć w miejscu i nie wykrzyczeć razem z Johanem: „Thor! Oden’s son, protector of mankind”. W tym kawałku gościnnie wykonuje solówkę Roope Latvala z Children Of Bodom.
To że wymienię tylko niektóre kawałki, a inne pominę, nie oznacza wcale, że są one jakieś gorsze. Każdy utwór jest tu wartościowy i ma swoją własną duszę. Każdy kryje jakąś opowieść. Każdy ma płynny i w większości rymowany tekst. Każdy ma świetne riffy i melodie, choć nie każdy ma swoją solówkę. Ponieważ jednak wszystko jest utrzymane w tym samym klimacie, ja skupię się na pewnych charakterystycznych momentach, które są wyróżniające.
Taki na pewno jest trzeci „Guardians Of Asgaard”, który też jest jednym z bardziej rozpoznawalnych kawałków ze względu na wykrzykiwany w refrenie tytuł. Taki jest groźny i marszowy „Tattered Banners And Bloody Flags”. Jest tam naprawdę kozacki głęboki growl w refrenie. Taki jest też, opowiadający o krwawym najemniku „The Hero”. Choć w swojej ostatniej walce bronił starych i słabych i płaczą za nim teraz gdy przyszło umierać, to wie, że bogowie nie będą mieli dla niego współczucia, ponieważ był złym człowiekiem. „I know who I am, I am an evil man.” Chyba drugi największy hit z tej płyty.
„Live For The Kill” to piosenka o wilkach, które, jako drapieżniki, żyją by zabijać. „A predator’s heart knows no remorse. It lives for the hunt, a natural force.” Jednak największą niespodzianką, jaką kryje ten utwór, jest smyczkowy deser, w drugiej jego części, zaprezentowany przez zespół Apocalyptica.
Płytę kończy przejmujący „Embrace Of The Endless Ocean”. Opowiada o oswobodzonym człowieku, który jeszcze raz przemierza morza, tym razem nie jako niewolnik przykuty do wiosła, a jako wolny człowiek. Płynie by wreszcie spełnić swoje marzenie, wrócić do domu i spotkać się z ojcem. Ale nadchodzący sztorm nie ma skrupułów. Fale roztrzaskują burty, wiatry drą żagle, lodowate fale pochłaniają ciało, a bezmierny ocean połyka go do zimnego i mokrego grobu. „Father, I die alone.”
Tracklista:
01. Twilight of the Thunder God
02. Free Will Sacrifice
03. Guardians Of Asgaard
04. Where Is Your God?
05. Varyags Of Miklagaard
06. Tattered Banners And Bloody Flags
07. No Fear For The Setting Sun
08. The Hero
09. Live For The Kill
10. Embrace Of The Endless Ocean
Wydawca: Metal Blade Records (2008)
Ocena szkolna: 5+