Wysłany: 2012-11-11 09:42
Ostatnio widziałam śmieszne hasło dające obraz polskich prywatnych uczelni wyższych: Wyższa Szkoła Lansu i Bansu
Wysłany: 2012-11-16 02:04
Śmieszne czy nieśmieszne, odkąd wyższe wykształcenie figuruje w jakimś powszechnym (choć powoli gasnącym) przekonaniu, że wyższe wykształcanie ma status czegoś podstawowego i Uniwersytet zasilany jest ogromną ilością studenciaków, co tym samym odbiera im jakieś "uprzywilejowane" miejsce w społeczeństwie (jak wiadomo, "kultura studencka" obecnie to smutne popłuczyny), to dystynkcja "studiować" i "chodzić na studia" chyba jest w mocy i trzeba się z tym jakoś pogodzić. :P
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Wysłany: 2012-11-16 18:16 Zmieniony: 2012-11-16 18:24
O, Durante, gdzie byłeś, jak Cię nie było? :)
To jest taki termin "chodzić na studia"? Chociaż, jeśli nie ma, to należałoby go faktycznie wprowadzić, według tego, co piszesz, a z czym się zgadzam.
Dlaczego uważasz, że jednak pogląd o tym, że studia to coś "podstawowego" wygasa?
Ze swojej strony zastanawiałam się, jaki wpływ na liczbę/poziom studentów będzie miało wprowadzenie nieobowiązkowości wojska.
Zawsze obawiam się tego, czy pogląd, że "kiedyś było lepiej" nie jest błędny, a wynikający z zakorzenionego przekonania, że kiedyś to we wszystkim i wszystko było lepsze (śnieg zimniejszy, niebo bardziej niebieskie itd.) i takie tam :) które gdzieś tam, często nieuświadomione, w nas tkwi. Jakże często łapię się na takich podświadomych stwierdzeniach i chyba nie jestem w tym osamotniona. Chociaż, jeśli chodzi o "jakość" studentów, to chyba rzeczywiście akurat ten pogląd ma tu rację bytu.
A może inaczej? A może po prostu my jesteśmy już starzy i mądrzejsi i wydaje nam się, że dzisiejsza młodzież w liceach czy na studiach to są głupsi niż kiedyś, a tak naprawdę nie byliśmy lepsi? Tylko nie zauważaliśmy swojej własnej cielęcości, bo tak to już bywa z cielętami.
Chyba jesteśmy za młodzi, by to oceniać. To mogą oceniać ludzie, którzy już długie lata pracują z młodzieżą i mają odpowiednią perspektywę.
Za to kultura studencka... To chyba nie tylko kwestia poziomu studentów. Ale chyba też specyfiki czasów: po pierwsze ustrój, przeciw któremu się buntowano, co zbliżało ludzi, po drugie - brak alternatyw, tzn. alternatywnych rozrywek :) Może to dziwne, że sprowadzam tę słynną "kulturę studencką" tylko do rozrywki, ale chyba po prostu z chęci rozrywki i zajęcia się czymś ciekawym ona wynikła. A że z takich zwyczajnych pobudek wynikło coś niezwyczajnego i pozytywnego, to już jest powód do radochy.
Wysłany: 2012-11-16 20:00
Poszedlem na studia jednakze stwierdzilem ze do niczego mi sie w zyciu nie przydadza totez zrezygnowalem i do holandii wyjechalem :) Po dwoch latach wrocilem i swoj biznes zalozylem. A mianowicie ja nagrywam prace w wiekszosci w niemczech-z racji miejsca zamieszkania blisko granicy- a moj ojciec zapier... hehe no ja tez jako pomocnik pracuje :) Oczywiscie budowlanka i na kase nie narzekam. Mam mnostwo kumpli po roznych kierunkach i niestety szalu jak narazie z praca ani kasa nie ma... Juz nie wspomne o mojej dziewczynie ktora zaocznie konczy magistra z politologii w Poznaniu. Perspektywa pracy: urzednik, sprzedawca, mc-donald hehe
Niepuszczone baki cofaja sie do mozgu i stad sie biora posrane pomysly... :P
Wysłany: 2012-11-17 08:38
W kwestii lansu i bansu:
Na pewno nie takie kwestie decydowały o wyborach kierunków studiów u mnie. Czasami było fajnie, ale to przy okazji. Obrazowo rzecz ujmując, czułem się trochę jak na trampolinie, ale w pewnym momencie zawiał zbyt silny wiatr i spadłem. Na szczęście inni ludzie, lepsi i gorsi ode mnie, oprócz trampoliny pomyśleli też o materacach dookoła. Gdybym miał większą świadomość o co chodzi to obyłoby się bez strachu, zbyt dużego ryzyka, poczucia wstydu, że nawaliłem, szoku psychicznego i częściowej utraty zaufania.
W kwestii studiów:
Aktualnie uczę się raczej w domu, z netu, książek i informacji od znajomych, a chodzę na studia do Urzędu Pracy - żeby sprawdzić swoje możliwości względem reprezentatywnej grupy, oszacować jak duży jest kryzys i w jakich branżach itp. oraz do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, żeby ustalić swoją historię i miejsce w społeczności, oszacować długość i jakość życia na podstawie mniej więcej konkretnych informacji o mnie itp. Niewiele się to różni od sposobu funkcjonowania szkół i uczelni. Niektóre rzeczy da się też usprawniać na bieżąco, żeby inni nie popełniali tych samych błędów.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-11-17 14:48
Trafnie porównałeś studia do trampoliny. Cieszę się, że mam już je za sobą. Kultura studencka jak dla mnie już praktycznie nie istnieje, a imprezować wolałam na ogół z ludźmi starszymi od siebie, już po studiach lub nawet bez studiów, pracującymi, doświadczonymi życiowo. Jest niewielu studentów, młodszych ode mnie ludzi, z którymi jestem w stanie poimprezować czy spotkać się i pogadać normalnie przy piwie - to tylko parę sensownych wyjątków potwierdzających regułę. Ja jestem po studiach filologicznych - filologia angielska i mam wrażenie, że zwłaszcza na studiach humanistycznych czy filologicznych na siłę chce się ludziom wciskać pewne poglądy, uczynić ze studentów jakichś robotów o identycznych poglądach, najlepiej ateistów, mrugających flirtująco oczkiem do marksizmu, który w części anglojęzycznych źródeł literackich jest opisany przede wszystkim jako (sic!) technika analizy literackiej, cyników, skrajnych lewaków. A przecież nie każdy musi chcieć takim się stać! Kolejna rzecz, która ma miejsce na anglistyce na UAM w Poznaniu, to chęć wyrugowania z niego seminarium licencjackich i magisterskich związanych z literaturą (z literatury były zazwyczaj tylko 2 seminaria do wyboru). Kolejna sprawa, a właściwie jawna niesprawiedliwość: jedne grupy seminaryjne mają gotowy ścisły zestaw pytań, wg którego mają się uczyć na obronę, inne mają tylko zestaw książek, z których tylko część można jakoś w miarę łatwo zdobyć,a mają też one swoją cenę. Ja byłam w tej 2giej grupie i obronę pracy miałam naprawdę okropną, 3ci najpaskudniejszy egzamin studencki w moim życiu. Z tych i paru innych powodów cieszę się, że studia mam już za sobą. A i tak człowiek ląduje poza branżą, no, nie licząc korepetycji.
Nie marudź, bo cyckiem walnę.
Wysłany: 2012-11-17 15:05
[quote:4206dc7052="Devon"]T mam wrażenie, że zwłaszcza na studiach humanistycznych czy filologicznych na siłę chce się ludziom wciskać pewne poglądy, uczynić ze studentów jakichś robotów o identycznych poglądach, najlepiej ateistów, mrugających flirtująco oczkiem do marksizmu, który w części anglojęzycznych źródeł literackich jest opisany przede wszystkim jako (sic!) technika analizy literackiej, cyników, skrajnych lewaków. [/quote:4206dc7052]
Strasznie skrajne to, co piszesz. Nie przesadzasz trochę? To, o czym piszesz, pachnie już jakimś "spiskiem" i planowym działaniem wrogich sił, a przecież to zależy tylko od poglądów pojedynczych ludzi, którzy przecież poglądy mają różne. No, ale ja doświadczenia w tej dziedzinie nie mam, nie byłam na studiach humanistycznych :)
Wysłany: 2012-11-17 18:43
Przypomniała mi się sprawa faceta, którego usunięto z listy studentów, gdyż odmówił ślubowania wierności zasadom humanizmu i tolerancji. Fakt, humanizm i tolerancja już z daleka pachnie lewactwem :)
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-11-17 18:50
Zastanawiałam się właśnie na uroczystości rozdania dyplomów doktorskich, co by było, gdybym odmówiła ślubowania.
Wysłany: 2012-11-17 19:02
Ja właśnie wyciągnąłem z szuflady dwa swoje indeksy, trzeci gdzieś się zapodział. Na pierwszym jest jakaś pieczątka ze ślubowaniem, ale nie ma nawet miejsca na podpis, a na drugim się podpisałem, ale na pewno nie uroczyście tylko jakoś na zajęciach wstępnych powiedzieli, że jak chcecie to możecie się podpisać, żeby się w dziekanacie nie czepiali, ale właściwie to chcąc nie chcąc w jakichś 80% treść ślubowania nawet jest w porządku.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-11-17 19:09
Jestem ciekaw jakie elementy uważasz za nie w porządku.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-11-17 19:16 Zmieniony: 2012-11-17 19:23
80% na pewno w porządku, a co do reszty nie jestem pewien, ale być może też ok. No i sam fakt, że np. trzeba podpisywać z góry, że mam się 'przyczyniać do pomnażania dorobku społeczności (tu nazwa uczelni)' a pierwszy raz tam wtedy byłem.
edit:
A z kolei w treści pierwszego ślubowania jest mowa zarówno o etyce i tolerancji (bardziej lewica), ale też o godności i honorze (bardziej prawica).
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-11-17 20:27
Czy naprawdę etyka, tolerancja, godność i honor mają poglądy polityczne? Przepraszam, ale co to za brednia? To już nie ma wartości uniwersalnych?
Wysłany: 2012-11-17 20:32
Trafna uwaga Alpha. Niestety kazda opcja probuje coś zawłaszczyć dla siebie.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-11-17 20:41 Zmieniony: 2012-11-17 20:42
Śluby (ślubowania?) tego typu raczej traktują o rzeczach wzniosłych i uważanych za wartości uniwersalne. Gdyby ludzie rzeczywiście traktowali je jako wiążące... ale to zbyt piękne.
W trakcie ślubowania, o którym pisałam na blogu, na tym nieszczęsnym rozdaniu dyplomów, uderzył mnie kontrast pomiędzy tymi wzniosłymi słowami ślubowania a zgnilizną przykrytą gronostajami, biretami i tytułami naukowymi, na którą się przez lata napatrzyłam. A przecież ci wszyscy ludzie też kiedyś ślubowali...
Wysłany: 2012-11-17 20:47
Samo życie. Niestety ...
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-11-17 20:56
To jak odróżnić lewicę od prawicy? Przyjąć, że wszyscy są po tej samej stronie i stworzyć jedną partię? Chyba przerabialiśmy.
Cromm - rzecz w tym, żeby politycy nie zawłaszczali tylko reprezentowali określone wartości.
Ale to nie temat o polityce przecież. Najlepiej, żeby moderator w wolnej chwili pousuwał co trzeba :-)
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-11-17 22:07 Zmieniony: 2012-11-17 22:09
Podobno na DP nie trzeba usuwać, co nie na temat, jeśli jest ciekawe i rzeczowe. Tak pisał niegdyś admin główny
Może i lewicowe środowiska uchodzą za bardziej tolerancyjne, ale jednak w Twoim rozumowaniu, Yngwie, jest jakiś błąd. Etyka, tolerancja, honor i godność to wartości zbyt uniwersalne, by służyły do definiowania opcji politycznych. "Będę żył godnie i etycznie" może (powinien?) ślubować każdy i wedle tych ślubów żyć niezależnie od poglądów politycznych.
Wysłany: 2012-11-18 08:49
[quote:980cf98b9f="Yngwie"] Gdybym miał większą świadomość o co chodzi to obyłoby się bez strachu, zbyt dużego ryzyka, poczucia wstydu, że nawaliłem, szoku psychicznego i częściowej utraty zaufania.
[/quote:980cf98b9f]
Chciałbyś sie tych odczuc wyzbyc?Przeto bez nich rozjechałbys sie o własny sufit!Swietnie pomagaja wrocic na lono spoleczenstwa.
Wysłany: 2012-11-18 09:38
DEMONEMOON - lepiej jest jednak znać mniej więcej granice zanim się coś zrobi. Czyli w tym przypadku najpierw oszacować jak daleko do sufitu a z drugiej strony i tak nosić kask
Alpha - myślę, że się rozumiemy, więc mnie tu politycznie nie łap za słówka
od czasu do czasu warto wrócić do źródła