Wigilia a ateizm Wysłany: 2010-12-25 00:17
Żyjemy w państwie chrześcijańskim, co wszystkim doskonale wiadomo. Zapewne u 90% z was rodziny są zadeklarowane jako katolickie/prawosławne i obchodzą święta.
Co jednak, jeśli osoba należąca do rodziny jest ateistą? Czy jego nieobecność na uroczystości, nie oszukujmy się, rodzinnej jest w porządku? Można się nawet odwołać w tym wypadku do moralności. Czy moralne jest odcięcie od rodziny w tym dniu, wiedząc że sprawi się tym czynem wielką przykrość jej członkom? (Mówię tu o kochającej rodzinie, całkowicie normalnej, wspierającej się)
"You are what you create... ... you create what you are",
Wysłany: 2010-12-25 00:57
A co to za problem wpaść na karpia, ciasto i miskę sałatki? :D
"You need chaos in your soul to give birth to a dancing star."
Wysłany: 2010-12-25 01:24
Jak najbardziej moralne, samo sprawienie komuś smutku nie jest złe, jeśli zachowujesz się fair. Tylko nie widzę sensu takiego odcięcia, szczególnie jeśli nie chcesz sprawiać im przykrości. Nie jestem chrześcijaninem (zaznaczam że ateistą też nie) ale przyjechałem do rodzinki na święta, mimo że mieszkam kawał drogi od rodzinnego miasta. Podzielenie się opłatkiem, wyklepanie paciorka i przeczytanie fragmentu biblii nie uczyni Cię chrześcijanką, nie martw się :D
Wysłany: 2010-12-25 08:04
Jestem ateista i lubie karpia Na impreze sie zawsze pisze ale na hokus pokus do kosciola oczywiscie nie pojde.
Life is complex: it has both real and imaginary components
Wysłany: 2010-12-25 11:40
[quote:fdcf3044df="amorphous"]Jestem ateista i lubie karpia Na impreze sie zawsze pisze ale na hokus pokus do kosciola oczywiscie nie pojde.[/quote:fdcf3044df]
Tak jak większość z nas. Święta to nic strasznego, a ateista przecież też lubi dobrze zjeść Po prostu nie potrzebuje do tej całej zabawy boga. Proste jak diabli.
Noc jest ciemna i pełna strachów.
Wysłany: 2010-12-25 11:41
Jak napisał wyżej Facet, ważniejsza jest radość na twarzach bliskich osób niż ostentacyjne "nie obchodzenie" i robienie komuś przykrości. Poza tym, sam fakt, iż ludzie umieją się cieszyć z faktu czyjegoś narodzenia i to jeszcze świętować, jest krzepiące.
pornografia: http://staryzgred1979.blox.pl/html pornografia w star treku: http://ksiazkimojegodziecinstwa.blox.pl/html
Wysłany: 2010-12-25 13:11
[quote:ce7940198b="CatGirl"]w sumie to ile osób z tych 90% wierzących widzi w świętach coś więcej niż ateiści? nie znam takich, głównie chodzi o przebywanie razem, kupę żarcia i prezentów, a to przecież miłe, osobiście denerwują mnie ludzie agresywnie walczący z wszystkimi tradycjami:| tym bardziej, że dla wielu ludzi ten czas to jedyna okazja żeby zobaczyć bliskich[/quote:ce7940198b]
Otóz to :) zgadzam se w 120%
.
Wysłany: 2010-12-25 14:50
prawdziwy ateista ma wyje*ane czy żre kolację prawosławną czy katolicką czy koszerną, idzie się najeść, spotkać z ludźmi a nie rozmyślać o jakimś niemowlaku i bajce o trzech królach
osobiście nie lubię karpia, preferuję arystokratycznego łososia wprost z norwegii, a poza tym święta są jedną z nielicznych okazji by przybyć do mojego rodzinnego miasteczka i spotkać się z ludźmi ze starych czasów
i tyle
prawdziwy ateista ma w dupie ideologie
"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"
Wysłany: 2010-12-25 15:17
Zgadzam się z waszymi opiniami.
Aby nie było, pytanie to nie wynikło z mojego jakiegoś tam problemu, bo rok w rok uczestniczę w wigilii, ale nasunęło się w wyniku postępowania pewnej osoby
"You are what you create... ... you create what you are",
Wysłany: 2010-12-25 15:32
Wygląda na to, że jednak ateiści to hipokryci jak wszyscy inni ludzie.
Dum Deus calculat, mundus fit.
Wysłany: 2010-12-25 15:45
Każda okazja jest dobra, żeby napić się wódki. I w dodatku tego dnia można się bezkarnie urżnac przy kolacji ;]
Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy ;]
Nie ma rzeczy niemozliwych
Wysłany: 2010-12-25 16:06
[quote:9217a1717f="Woland"]Wygląda na to, że jednak ateiści to hipokryci jak wszyscy inni ludzie.[/quote:9217a1717f]
To chyba raczej chrzescijanie sa tutaj wiekszymi hipokrytami... Okazja do napicia sie i obzarstwa... Miliony polakow popelniaja te dwa grzechy bez wyrzutow sumienia bo taka tradycja hehe Narodziny nazarenczyka heh od razu mam ochote wlaczyc marduka albo infernal war...
Niepuszczone baki cofaja sie do mozgu i stad sie biora posrane pomysly... :P
Wysłany: 2010-12-25 16:12 Zmieniony: 2010-12-25 16:12
[quote:ccd3f26d1f="corpsex"]To chyba raczej chrzescijanie sa tutaj wiekszymi hipokrytami... Okazja do napicia sie i obzarstwa... Miliony polakow popelniaja te dwa grzechy bez wyrzutow sumienia bo taka tradycja hehe Narodziny nazarenczyka heh od razu mam ochote wlaczyc marduka albo infernal war...[/quote:ccd3f26d1f]
A ja Samael "Ceremony of Opposites"...
"The fear is not the fate I seek. My destiny will build upon, the mighty turbulence beyond. If I fall I will rise again"
Wysłany: 2010-12-25 16:25
Moim zdaniem te święta to tylko tradycja i nie ważne czy ktoś jest wierzący czy nie. Przynajmniej mamy wolne od szkoły lub pracy :D
Wysłany: 2010-12-25 16:42
a ja wolne do 10go stycznia :) hahaha
[img:0290e46413]http://www.animationbuddy.com/Animation/Holidays/Winter_holidays/merry_christmas.gif[/img:0290e46413]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2010-12-25 17:41
[quote:c1aa9a38d6="Woland"][quote:c1aa9a38d6="corpsex"]
To chyba raczej chrzescijanie sa tutaj wiekszymi hipokrytami... Okazja do napicia sie i obzarstwa... Miliony polakow popelniaja te dwa grzechy bez wyrzutow sumienia bo taka tradycja hehe Narodziny nazarenczyka heh od razu mam ochote wlaczyc marduka albo infernal war...[/quote:c1aa9a38d6]
No nie wiem. Święta istnieją dla pewnego celu, stricte duchowego. Ateiści nadają nowy cel, zupełnie inny, czyniący święta niczym niezwykłym, a tak przecież nie jest. Corpsex czy zazdrościsz chrześcijanom zdolności odczuwania pewnych rzeczy, do których twój upośledzony umysł nie jest zdolny??[/quote:c1aa9a38d6]
Zgadzam sie jak najbardziej ze swieta powinny byc czyms wyjatkowym, niestety nie sa hehe staly sie plastikowe tak jak Jezus w czestochowie czy swiateczna reklama coca coli. Jesli chcesz Woland komus dojebac to nie jestem odpowiednia osoba bowiem nie jestem uposledzony. Kazdy ma swoja duchowosc nawet ateista.
Niepuszczone baki cofaja sie do mozgu i stad sie biora posrane pomysly... :P
Wysłany: 2010-12-25 19:50
Święto to Święto, czy pod patronatem Jule,Ćhrześcijan czy innej religii lub filozofii, taka jest potrzeba ludzka.Najeść się do syta, zobaczyć bliskich , wymienić upominki.Upiekłam 6 placków /mój strucel to poezja i piekę go bo małzonek lubi /, choinkę mam do sufitu. I się cieszę, widocznie ateiści też potrafią, cieszyć się.
Bo ja z przeklętych jestem tego świata, Ja bywam dumny i hardy
Wysłany: 2010-12-25 21:01
[quote:63cb3947ab="Woland"]Ateizm jest zaprzeczeniem duchowości, bo nie można jej zmierzyć, zobaczyć i dotknąć. Dlatego takie gadanie głupot, a później się ich wypieranie przyprawia o mdłości.[/quote:63cb3947ab]Ateizm jest niewiarą w bogów, a nie zaprzeczeniem czegokolwiek. Zresztą określenie ateizm jest używane jako skrót myślowy względem ateistów (a pamiętajmy, że jest ich parę rodzajów), nonteistów, agnostyków, a czasem nawet względem nie-chrześcijan (sic!). Nie przypinajmy każdemu "ateiście" etykiety antyteistycznego wojownika o świecką prawdę o braku boga i duszy. To zbyt daleko idące uogólnienie, szczególnie w naszej kulturze.
Wysłany: 2010-12-25 22:09
Ateizm zawsze mówił że Boga nie ma i to jest jego pierwszorzędne założenie. I nie ma kilku rodzajów ateizmu, jest kilka rodzajów Niereligijności, w obrębie których ateista i agnostyk to różne postawy
[quote:f3f14dd7ff="steelin"]Nie przypinajmy każdemu "ateiście" etykiety antyteistycznego wojownika o świecką prawdę o braku boga i duszy. To zbyt daleko idące uogólnienie, szczególnie w naszej kulturze.[/quote:f3f14dd7ff]
Sorry, ale to Ty uogólniasz twierdząc, że jest kilka rodzajów ateizmu.
Ateista nie musi walczyć, ale wierzy że Boga nie ma co jest równoważne niewierze w niego. Gdyby nie było koncepcji boga to nie byłoby ateizmu. Tak samo jeśli nie byłoby koncepcji krasnoludków to nie byłoby ludzi którzy z tą koncepcją się nie zgadzają. Nie wiem dlaczego po tylu dyskusjach na ten temat na tym forum niektórzy dalej tego nie rozumieją. To jest już jakiś defekt nierozumienia elementarnej logiki, albo zwykłe mylenie pojęć.
Wysłany: 2010-12-25 22:17 Zmieniony: 2010-12-25 22:29
Ano, nie należy redukować ateizmu do jakiegoś weryfikacjonistycznego "modelu" naukowej "prawdy", najczęściej służy on (ten "model") jako dogodne narzędzie do starć z tymi, którzy usiłują przeformułować program nauczania w szkołach podług kreacjonistycznych wytycznych. Nadto - wielu ateistów czyni sobie za przedmiot "duchowej uczty" np. sztukę, nie można tedy odmówić im jakiejś "duchowości" (tutaj rozumianej jako zdolności do "przeżyć istotnych, uwznioślających", jakkolwiek to mlaskająco - patetycznie określić). Czy zachodzi deifikacja sztuki czyniąca z niej ekwiwalent boga? Raczej nie - gdyż zawsze będzie ona sprowadzalna do człowieka w sposób odmienny, niż to się dzieje przy okazji instytucjonalnych i pryncypialnie trwale ukonstytuowanych religiach i ich świętych pismach i nakazach.
Ateiści obchodzący święta bożego narodzenia czynią zadość bardziej konwencji kulturowej; owo czynienie zadość wpasowuje w aktualnie społecznie zajmujące aktywności, udzielając - poprzez to zaaferowanie - jakichś, być może, specjalnych uczuć towarzyszących wieczerzy wigilijnej. Jeżeli ateiście nie odpowiada w pewnym momencie włączenie w okołowigilijny zgiełk - może od tego odstąpić bez większych pryncypialnych uszczerbków. Katolik zmęczony owym jazgotem - musi czuć się jednak zobowiązany do trwania w nim, jako, że jest to sprzężone z poczuciem konieczności przebrnięcia przez te święta.
Czy ateiści obchodzący wigilię to hipokryci? Jeżeli opowiadają się za takim mniej traktowaniem tych świat, jakie wskazałem - to nie. Wówczas możemy mówić o traktowaniu świąt bożego narodzenia jako specyficznym czasie, który posiada swoją formułę, ale swój sens wyczerpuje właśnie tylko w tej formule realizowanej w rodzinnym cieple - nie usiłuje sankcjonować się (np.) katolicką poezją o "małym dzieciątku", "niepokalanej", czy o "trwaniu w miłości, gdyż pan bóg do miłości nas powołał".
Społeczne praktyki okołowigilijne, można z grubsza rzec, stanowią odpowiedź na jakąś tradycję i nią próbują się uzasadniać (co prowadzi dopiero do hipokryzji, kiedy rodzina katolicka kłóci się o to, kto ile przygotował na święta, ale udają, że jest "familijnie" i "radośnie", ponieważ 24 grudnia razem oglądali w telewizji koncert kolęd, a jakiś celebryta złożył życzenia telewidzom i stwierdził, że "rodzina i miłość są najważniejsze", co było bardzo profundyczne i adekwatne w mniemaniu omawianej rodziny). Ateiści obchodzący wigilię odpowiadają natomiast na same praktyki społeczne - różnica jest subtelna - i nimi jako konwencjami usprawiedliwiają swoje obchodzenie wigilii. Ot, pewien jarmark. Możliwe czerpanie "duchowości" tutaj nie będzie zachodziło z poczucia zobowiązania wobec tradycji, a będzie uzależnione na ile kogoś obchodzą członkowie rodziny.
Można by też się w ogóle spierać, na ile pojęcie "duchowości" jest wytrychem, albo jakąś aberracją, czy rzekomo silną instancją, na którą powołują się ci, dla których ateizm to coś najbardziej uwłaczającego ludzkości (ekhem).
Dochodzi problem tego, czy w ogóle uzasadnienie jakichkolwiek formuł (dokładniej - schematu) spędzania czasu podczas wyznaczonych dni nie jest implicytnie "metaficzne", bądź przynajmniej aksjologicznie waloryzowane, co automatycznie odsyłałoby do praktyki wyróżniania, a więc do jakichś form religijności. Wydaje mi się jednak, że przyjęcie pluralizmu uzasadnień i uznania wagi jakościowej tych różnic jest w miarę wystarczające, by ten problem obejść.
A logiki lepiej tu nie mieszać... Istnienia lub nieistnienia boga nie da się udowodnić logicznie - trzeba zawsze przyjąć jego istnienie lub nieistnienie jako punkt wyjściowy - zatem logiczne rozważania o bogu są au fond metodologicznie niepoprawne, ze względu na konieczność jakościowej interpretacji wyjściowego założenia, a potem bronienia go formalnie, czyli już niejakościowo, tzw. irrrelewantnie. Dlatego Goedel swój "dowód" przeprowadził w języku S5 - w innym po prostu nie da się takiego "dowodu" skończyć nie popełniając petitio principi.
Co cię nie zabije, to cię wkurwi