Wysłany: 2009-09-18 06:07
Buhahahaha :lol:
Niedawno się dowiedziałam, dlaczego wszyscy tak niecierpliwie wyczekują ekranizacji drugiej części. Ponoć w dramatycznej scenie kulminacyjnej Ędzio ma zdjąć koszulę. Ale czad... :lol:
Wysłany: 2009-09-18 13:19
[quote:e3bd3940c3="Carmen"]Buhahahaha :lol:
Niedawno się dowiedziałam, dlaczego wszyscy tak niecierpliwie wyczekują ekranizacji drugiej części. Ponoć w dramatycznej scenie kulminacyjnej Ędzio ma zdjąć koszulę. Ale czad... :lol:[/quote:e3bd3940c3]
Część 4 to już w ogóle będzie od 21 roku życia...
"The fear is not the fate I seek. My destiny will build upon, the mighty turbulence beyond. If I fall I will rise again"
Wysłany: 2009-09-18 14:44
Przeczytaj 4 część, a zobaczysz, że nie będzie...
Wysłany: 2009-10-07 21:19
Sorry,że się powtórzę z mrocznego humoru ale musiałem
[img:fbc0f0f978]http://i.demotywatory.pl/uploads/1251566184_by_Lynx_500.jpg[/img:fbc0f0f978]
"Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone..." "Lubię oczęta twe, kochanie, Ich blasków zmienność tajemniczą, Gdy je podnosisz niespodzianie I niby modrą błyskawicą Ogarniasz ziemię aż po kraniec....."
Wysłany: 2009-10-12 14:19
Raven to jest naprawdę świetne xD myślałem, że spadnę z krzesła jak to zobaczyłem :D
"Dracofobijna przypadłość Moongrowasydy"
Wysłany: 2009-10-12 14:57
Ja obudziłem pół domu w nocy swoim rechotem jak pierwszy raz zobaczyłem ten demotywator :P Musiałem się nim podzielić na DP :twisted:
"Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone..." "Lubię oczęta twe, kochanie, Ich blasków zmienność tajemniczą, Gdy je podnosisz niespodzianie I niby modrą błyskawicą Ogarniasz ziemię aż po kraniec....."
Wysłany: 2009-10-16 16:35
Jak dla mnie to romans, nie fantastyka i bluźnierstwem jest to fantastyką nazywać. Streszczenie z ust zafascynowanych tą serią koleżanek już słyszałam, czytać ani oglądać nie zamierzam.
Samper in altum; Memento mori
Wysłany: 2009-10-16 16:42
[quote:f12cf4a7b0="70345"]choć w sumie, czego można było się spodziewać po filmie na podstawie książki kobiety... :P
nie żeby kobiety były jakieś tam beznadziejne, ale do pisania klimatycznego (s.f. fantasy, vampiryzm itd itd ) to się po prostu nie nadają.[/quote:f12cf4a7b0]
Jesteś prowokatorem czy niedouczonym głupcem? Daj znać, bo nie wiem w jakim tonie Ci odpowiedzieć.
Wysłany: 2009-10-16 18:52
Koleżanki opowiadały mi że książka wspaniała , emocjonująca i trzymająca w napięciu. Więc porzyczyłem. I nie żałuje! To były najśmieszniejsze chwile spędzone w moim życiu. Jeszcze nigdy się tak nie śmiałem przy "powarznej" książce. :lol:
"Wojna o pokój , jest jak pieprzenie dla cnoty"
Wysłany: 2009-10-17 07:33
[quote:91750dd22f="70345"]porażka jakich mało, zero klimatu, kiepskie romansidło. choć w sumie, czego można było się spodziewać po filmie na podstawie książki kobiety... :P
nie żeby kobiety były jakieś tam beznadziejne, ale do pisania klimatycznego (s.f. fantasy, vampiryzm itd itd ) to się po prostu nie nadają.[/quote:91750dd22f]
Kobiety nie nadają się do pisania fantastyki? Na pewno? A "Kroniki Wampirów" Anne Rice czytałeś? "Tajemną Historię Moskwy" Ekateriny Sedii? Nawet taki "Harry Potter" bez porównania lepszy od całej serii ze "Zmierzchem"... Podobno Kossakowska bardzo dobrze pisze, muszę to kiedyś sprawdzić... Wiele kobiet pisze naprawdę dobrą fantastykę. :)
[quote:91750dd22f="Smith"]Koleżanki opowiadały mi że książka wspaniała , emocjonująca i trzymająca w napięciu. Więc porzyczyłem. I nie żałuje! To były najśmieszniejsze chwile spędzone w moim życiu. Jeszcze nigdy się tak nie śmiałem przy "powarznej" książce. :lol:[/quote:91750dd22f]
Żałuję, że nie doznałem takich uczuć, ja tylko łapałem się za głowę co parę stron i gały na wierzch wychodziły z niedowierzania jakie bzdety można napisać. :)
[quote:91750dd22f="siksa666"][quote:91750dd22f="Freakstranger"]"ONA wchodzi do klasy, wentylator rozwiał jej bujne niczym zimowa trawa włosy[/quote:91750dd22f]
Nie czytałam tej książki,ale jeśli jest tam więcej tego typu porównań to chyba przeczytam.[/quote:91750dd22f]
W tej książce nie ma, to akurat była moja inwencja twórcza na temat filmu. "Zmierzchu" nie czytaj, szkoda oczu, lepiej już poczytać moje opowiadania chociaż tam nie ma raczej takich tekstów. To jest przykład, że czasem dno literatury (a właściwie kinematografii, bo to pisałem odnośnie filmu) potrafi zainspirować bardziej niż niejedne wielkie dzieło.
"The fear is not the fate I seek. My destiny will build upon, the mighty turbulence beyond. If I fall I will rise again"
Wysłany: 2009-10-18 14:38
Nie ciekawy, szkoda czasu
carpe diem
. Wysłany: 2010-04-10 15:40
Kojarzy mi się z czymś w stylu Happy'ego Potter'a :P masakra...
+Non Omnis Moriar+
Wysłany: 2010-04-10 16:43
Film obejrzałam. z przyjemnoscia napisałabym recenzję, ale ubiegł mnie jeden, trzeźwo na tego gniota patrzący blogger.
Ponizej wklejam jego recenzje, która cudną jest i znakomicie oddaje klimat chały:
[i:e4f7aac2c0]Ostatnio oglądane - „Zmierzch”
Więc obejrzałem w końcu ten nieszczęsny „Zmierzch”, co to tak się nim wszystkie nastolatki zachwycały, bo nie wypadało już nie znać tego filmu, w końcu kilka razy wygłosiłem na jego temat bardzo jednoznaczną i krytyczną opinię. No i żałuję, bo straciłem dwie godziny z mojego cennego życia, które mogłem spędzić na oglądaniu Między słowami, graniu na iksie lub masturbacji. A opinii nie zmieniłem ani o jotę - „Zmierzch” jest tak oczywiście chujowy, jak podejrzewałem.
Nic tego filmu nie broni i nic go nie ratuje, wręcz rzekłbym, że rzadko kiedy ogląda się tak denne produkcje. Fuck, było tak nudno, że moja współlokatorka odpuściła w połowie, a ja w trakcie ostateczne starcia zastopowałem i zrobiłem sobie półgodzinną przerwę na „Pięknych i bogatych” (i całkiem nieźle zapowiadających się). Cała historia jest o tych wampirach, co to łażą do liceum i tam zakochują się w pięknej młodej Belli, która dopiero co przeprowadziła się do deszczowego miasteczka w stanie Waszyngton (bardzo daleko od miasta Waszyngton).
Grany przez Pattinsona młody Edward wygląda jak nieco wyższy i chudszy Cloud Strife z Final Fantasy VII, zawsze ma nienaganną, nastroszoną fryzurę, jest na pograniczu płaczu, a twarz ma tak śliczną, że bałem się na niego patrzeć, by moje bluźniercze spojrzenie nie zbezcześciło tej świątyni białego pudru wolnej od zmarszczek. Pattinson gra tak, jakby jego bohater miał wieczne zatwardzenie. Miota się, gapi w ziemię, trochę jąka, co pewien czas wydaje się, że już chce przeć, ale to tylko chwilowy kryzys, bo za chwilę kupa się cofa, a Patti powraca do swojej maski cierpiącego niesamowite katusze ponad stuletniego prawiczka.
Za to grana przez Stewart Bella to napalona nimfomanka wilgotniejąca na widok najfajniejszego chłopaka w szkole. Choć w zasadzie wygląda też na to, że chętnie by się udostępniła także przed tym drugim, Indianinem, co to jeszcze nie wiemy, że jest wilkołakiem, bo dowiemy się dopiero z trailera drugiej części. Jakby na złość faktowi, że chwaliłem ją przy okazji pisania o „Adventureland”, tutaj pokazuje, że grać za specjalnie nie potrafi. Budowanie postaci opiera na robieniu maślanych oczu, przygryzaniu dolnej wargi i półotwartych ustach, spomiędzy których co pewien czas powinien wychylić się balonik śliny, co by jakąś kontrę zrobić dla tego nieznośnego emocjonalnego patosu, ale niestety nie wychyla się.
W tle pojawiają się inne, równie źle zagrane wampiry z Peterem Facinellim na czele, który spodobał mi się w „Nurse Jackie”, ale teraz chyba zmienię zdanie. Warto wymienić też beznadziejnego Cama Gigandeta, który tak wczuł się w rolę złego, że zapomniał iż wygląda jak aniołkowaty blondynek i groźne miny, które uszłyby u Trejo w jego wykonaniu wyglądają jakby grał śmiertelnie wkurwiona białą, długowłosą świnkę morską (Cavia porcellus).
Cała historia jest nudna, źle opowiedziana i straszliwie przewidywalna. Za chuja nie idzie zrozumieć dlaczego nastolatki te (z których jeden ma 100 lat) się w sobie zakochują, bo przecież rozmawiają ze sobą szczerze i dłużej tylko w jednej scenie, która zresztą rozpoczyna się od rozbrajającego wyznania Edwarda iż jest cholernym zboczeńcem, który od miesięcy gapi się nocami na śpiącą Bellę. Całe uczucie opiera się na patrzeniu się sobie w oczy, leżeniu w trawie i pierwszym pocałunku, który na Edwardzie robi takie wrażenie, że odskakuje na ścianę (dawno nie widziałem, by w jednym filmie nagromadzono tyle banału i kiczu). Nie do końca też rozumiem dlaczego James nagle rusza za Bellą. Znaczy ok, to film dla idiotów, wytłumaczenie pada wprost, ale jest ono tak idiotyczne, że go nie kupuje. Moim skromnym zdaniem, koleś po prostu napalił się na Stewart i chciał ją zaliczyć. Nie dziwota, dziewka to przedniej urody! Uczuciowość nastolatków zostaje tu skarykaturowana i sprowadzona do pustego i bezsensownego nawijania o tym, że nie możemy być razem, ale i tak będziemy. Na podstawie aktorstwa trudno tu podejrzewać kogoś o jakieś głębsze emocje, zaś na podstawie dialogów o inteligencję.
Rozbraja także sposób, w jaki ten film jest zrealizowany. Tak kiepskich i nieprzekonujących efektów specjalnych nie widziałem chyba od czasu polskiego „Wiedźmina”. Edward skaczący po drzewach wygląda jak pierdolona kanadyjska wiewiórka, zaś kiedy włącza superbieg przypomina Shaggy’ego ze „Scooby Doo”, który musi pomajtać nogami w powietrzu nim ruszy przed siebie.
Stanowczo protestuję także przeciwko gwałtowi, jaki zadano mitowi wampira. Słońce zabija wampiry z pewnych przyczyn. Zafascynowani nieśmiertelnymi kiepscy autorzy chętnie zapominają o nich, ale one są tam, ponieważ są podstawą tego mitu. Wampir ma swoje ograniczenie, bycie nim to nie tylko uwodzenie, ssanie i skakanie jak małpa, ale także przekleństwo. Nie cierpię, gdy ktoś o tym zapomina. Wampir pozbawiony symboliki nocy i dnia to dla mnie nie wampir, a jakaś popierdółka, na którą nie warto splunąć. Niestety nie jest to tylko wybryk pani Meyer. Podobne wpadki zaliczyli choćby Sapkowski (Regis) i twórcy Warhammera (Genevieve).
Jednym zdaniem: niestrawne, nudne i patetyczne gówno, które zadowolić może tylko niedorozwinięte emocjonalnie, niekochane w dzieciństwie dzieci, identyfikujące bunt z żelowaniem włosów, bladą cera i łzą na skraju oka.[/i:e4f7aac2c0]
Autor: taqwa
Tekst został przekopiowany stąd:
http://pstraghi.blox.pl/2009/11/Ostatnio-ogladane-8222Zmierzch8221.html
pornografia: http://staryzgred1979.blox.pl/html pornografia w star treku: http://ksiazkimojegodziecinstwa.blox.pl/html
Wysłany: 2010-04-10 18:15
Recenzja genialna :P
"..Przed nikim czoła nie chylę Odrzucam te chwile I wszystkie słowa, którymi Złamali, opętali Odrzucam boga, dogmaty, świętości, herezje Odrzucam pustą poezję "
Wysłany: 2010-04-11 12:17
Też obejrzałam, żeby wiedzieć o czym mowa.Obiema rękami i nogami podpisuję się pod recenzją.Co do wampirów , musi być zachowana legenda.
Bo ja z przeklętych jestem tego świata, Ja bywam dumny i hardy
Wysłany: 2010-04-11 18:57
Ja nie wytrzymałem chyba nawet 15min. tego badziewia :P
Wysłany: 2010-04-11 20:12 Zmieniony: 2010-04-11 20:13
Już sama idea wampira, który swieci się w słoneczku jak psu jajca, jest co najmniej dziwna. A jeśli dołozy się do niej płaczliwo-ckliwą otoczkę miłości między nastolatkami, to wychodzi z tego jeden wielki bełkot.
pornografia: http://staryzgred1979.blox.pl/html pornografia w star treku: http://ksiazkimojegodziecinstwa.blox.pl/html
Wysłany: 2010-04-20 17:31
[quote:1cb364a770="Stary_Zgred"]Film obejrzałam. z przyjemnoscia napisałabym recenzję, ale ubiegł mnie jeden, trzeźwo na tego gniota patrzący blogger.
Ponizej wklejam jego recenzje, która cudną jest i znakomicie oddaje klimat chały:
[i:1cb364a770]Ostatnio oglądane - „Zmierzch”
Więc obejrzałem w końcu ten nieszczęsny „Zmierzch”, co to tak się nim wszystkie nastolatki zachwycały, bo nie wypadało już nie znać tego filmu, w końcu kilka razy wygłosiłem na jego temat bardzo jednoznaczną i krytyczną opinię. No i żałuję, bo straciłem dwie godziny z mojego cennego życia, które mogłem spędzić na oglądaniu Między słowami, graniu na iksie lub masturbacji. A opinii nie zmieniłem ani o jotę - „Zmierzch” jest tak oczywiście chujowy, jak podejrzewałem.
Nic tego filmu nie broni i nic go nie ratuje, wręcz rzekłbym, że rzadko kiedy ogląda się tak denne produkcje. Fuck, było tak nudno, że moja współlokatorka odpuściła w połowie, a ja w trakcie ostateczne starcia zastopowałem i zrobiłem sobie półgodzinną przerwę na „Pięknych i bogatych” (i całkiem nieźle zapowiadających się). Cała historia jest o tych wampirach, co to łażą do liceum i tam zakochują się w pięknej młodej Belli, która dopiero co przeprowadziła się do deszczowego miasteczka w stanie Waszyngton (bardzo daleko od miasta Waszyngton).
Grany przez Pattinsona młody Edward wygląda jak nieco wyższy i chudszy Cloud Strife z Final Fantasy VII, zawsze ma nienaganną, nastroszoną fryzurę, jest na pograniczu płaczu, a twarz ma tak śliczną, że bałem się na niego patrzeć, by moje bluźniercze spojrzenie nie zbezcześciło tej świątyni białego pudru wolnej od zmarszczek. Pattinson gra tak, jakby jego bohater miał wieczne zatwardzenie. Miota się, gapi w ziemię, trochę jąka, co pewien czas wydaje się, że już chce przeć, ale to tylko chwilowy kryzys, bo za chwilę kupa się cofa, a Patti powraca do swojej maski cierpiącego niesamowite katusze ponad stuletniego prawiczka.
Za to grana przez Stewart Bella to napalona nimfomanka wilgotniejąca na widok najfajniejszego chłopaka w szkole. Choć w zasadzie wygląda też na to, że chętnie by się udostępniła także przed tym drugim, Indianinem, co to jeszcze nie wiemy, że jest wilkołakiem, bo dowiemy się dopiero z trailera drugiej części. Jakby na złość faktowi, że chwaliłem ją przy okazji pisania o „Adventureland”, tutaj pokazuje, że grać za specjalnie nie potrafi. Budowanie postaci opiera na robieniu maślanych oczu, przygryzaniu dolnej wargi i półotwartych ustach, spomiędzy których co pewien czas powinien wychylić się balonik śliny, co by jakąś kontrę zrobić dla tego nieznośnego emocjonalnego patosu, ale niestety nie wychyla się.
W tle pojawiają się inne, równie źle zagrane wampiry z Peterem Facinellim na czele, który spodobał mi się w „Nurse Jackie”, ale teraz chyba zmienię zdanie. Warto wymienić też beznadziejnego Cama Gigandeta, który tak wczuł się w rolę złego, że zapomniał iż wygląda jak aniołkowaty blondynek i groźne miny, które uszłyby u Trejo w jego wykonaniu wyglądają jakby grał śmiertelnie wkurwiona białą, długowłosą świnkę morską (Cavia porcellus).
Cała historia jest nudna, źle opowiedziana i straszliwie przewidywalna. Za chuja nie idzie zrozumieć dlaczego nastolatki te (z których jeden ma 100 lat) się w sobie zakochują, bo przecież rozmawiają ze sobą szczerze i dłużej tylko w jednej scenie, która zresztą rozpoczyna się od rozbrajającego wyznania Edwarda iż jest cholernym zboczeńcem, który od miesięcy gapi się nocami na śpiącą Bellę. Całe uczucie opiera się na patrzeniu się sobie w oczy, leżeniu w trawie i pierwszym pocałunku, który na Edwardzie robi takie wrażenie, że odskakuje na ścianę (dawno nie widziałem, by w jednym filmie nagromadzono tyle banału i kiczu). Nie do końca też rozumiem dlaczego James nagle rusza za Bellą. Znaczy ok, to film dla idiotów, wytłumaczenie pada wprost, ale jest ono tak idiotyczne, że go nie kupuje. Moim skromnym zdaniem, koleś po prostu napalił się na Stewart i chciał ją zaliczyć. Nie dziwota, dziewka to przedniej urody! Uczuciowość nastolatków zostaje tu skarykaturowana i sprowadzona do pustego i bezsensownego nawijania o tym, że nie możemy być razem, ale i tak będziemy. Na podstawie aktorstwa trudno tu podejrzewać kogoś o jakieś głębsze emocje, zaś na podstawie dialogów o inteligencję.
Rozbraja także sposób, w jaki ten film jest zrealizowany. Tak kiepskich i nieprzekonujących efektów specjalnych nie widziałem chyba od czasu polskiego „Wiedźmina”. Edward skaczący po drzewach wygląda jak pierdolona kanadyjska wiewiórka, zaś kiedy włącza superbieg przypomina Shaggy’ego ze „Scooby Doo”, który musi pomajtać nogami w powietrzu nim ruszy przed siebie.
Stanowczo protestuję także przeciwko gwałtowi, jaki zadano mitowi wampira. Słońce zabija wampiry z pewnych przyczyn. Zafascynowani nieśmiertelnymi kiepscy autorzy chętnie zapominają o nich, ale one są tam, ponieważ są podstawą tego mitu. Wampir ma swoje ograniczenie, bycie nim to nie tylko uwodzenie, ssanie i skakanie jak małpa, ale także przekleństwo. Nie cierpię, gdy ktoś o tym zapomina. Wampir pozbawiony symboliki nocy i dnia to dla mnie nie wampir, a jakaś popierdółka, na którą nie warto splunąć. Niestety nie jest to tylko wybryk pani Meyer. Podobne wpadki zaliczyli choćby Sapkowski (Regis) i twórcy Warhammera (Genevieve).
Jednym zdaniem: niestrawne, nudne i patetyczne gówno, które zadowolić może tylko niedorozwinięte emocjonalnie, niekochane w dzieciństwie dzieci, identyfikujące bunt z żelowaniem włosów, bladą cera i łzą na skraju oka.[/i:1cb364a770]
Autor: taqwa
Tekst został przekopiowany stąd:
http://pstraghi.blox.pl/2009/11/Ostatnio-ogladane-8222Zmierzch8221.html[/quote:1cb364a770]
Boska recenzja :P
Lepiej bym tego nie opisała, choć przyznać muszę, że film wg mnie nie był aż taki najgorszy choćby przez połączenie marnej i nad wyraz przewidywalnej fabuły ze ścieżką dźwiękową, która mimo wszystko jest niezła :)
PS: "New Moon" jest już nieco lepszy, a na pewno ma bardziej dopracowane efekty specjalne Nie jest tak maślany i romantyczny do porzygania się... Nieco więcej akcji ratuje całość i po obejrzeniu nie ma zupełnego niesmaku i poczucia straconego czasu :)
Wysłany: 2010-04-20 19:08
Żartujesz chyba. Ciekawszy? Więcej akcji? Na New Moon nie zasnęłam chyba tylko dlatego, że niektórzy Indiańcy mieli fajne klaty.
"[...]prawdziwa droga do serca mężczyzny to sześć cali stali pomiędzy jego żebrami. Czasami cztery cale wykonają zadanie, ale żeby mieć całkowitą pewność, wolę mieć sześć. Zabawne, jak falliczne przedmioty są tym bardziej użyteczne, im są większe."
Wysłany: 2010-04-20 21:20
Z braku laku dobre i fajne klaty Tego w 1wszej części nie było na pewno :P