Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

VNV Nation - Automatic

VNV Nation, zespół, który ukuł termin future-pop i którego wokal oraz brzmienie naśladować zaczęło wiele grup tego gatunku, wypuścił z końcem roku najgorszy album w swoim dorobku. Po wydaniu ośmiu płyt, które były, co najmniej, dobrze przyjęte a nie bójmy się tego powiedzieć – świetne, stwierdzenie takie może się wydawać trochę przesadzone. Jednak po tym wszystkim, co zespół dotychczas nagrał, po takich albumach jak Matter + Form albo Futureperfect,  Automatic po prostu rozczarowuje. 
Nie lubię pisać negatywnych recenzji. W przypadku debiutantów wolę nie pisać wcale, bo może ktoś inny będzie bardziej łaskawy ale wobec takich gigantów jak VNV Natiion mam wymagania - niestety niespełnione. Album poprzez "On Air"  kontynuuje tradycję otwierania albumu intrygującym,  doprowadzającym do szału z niecierpliwości intrem po kórym.... nie nastepuje nic ciekawego. “Space & Time” jest, co prawda jednym z lepszych utworów na płycie, ale wybranie go jako pierwszego utworu jest co najmniej zastanawiające. Wytłumaczyć to chyba można jedynie tym, że jest praktycznie niemożliwe, aby wyróżnić jakikolwiek utwór, odznaczający się w stosunku do  innych na Automatic. “Resolution” jest fajny i rytmiczny, ale ma słaby tekst, co go niestety zupełnie psuje. To nie death metal gdzie można pierdzieć w mikrofon i nikt nie zauważy różnicy. “Control” i “Goodbye 20th century” to w zasadzie muzyczne przerywniki. „Streamline” nie porywa. “Gratitude” to chyba utwór z najgorszym i najbardziej patetycznym tekstem na płycie, “Nova” za to jest poezją śpiewaną. Sytuację ratuje instrumentalny “Photon”. Niestety  “Radio” to właściwie outro - w ten sposób docieramy do końca płyty. 
Ciężko stwierdzić co się stało - Ronan jak zawsze w dobrej formie i zapewnia świetny wokal, który jest podstawą VNV Nation. Kuleje warstwa liryczna. Teksty w swej radości i  podnoszeniu na duchu są patetyczne - nie kleją się ani nie rymują.  W momencie początkowego słuchania płyty w niektórych utworach można zauważyć na Automatic  dźwięki i warstwy muzyczne będące próbą powrotu do prawdziwie epickiego stylu wcześniejszych płyt VNV Nation. Symfoniczne elementy syntezatorowe wydają się być powrotem do lat osiemdziesiątych. Po wielokrotnym przesłuchaniu to wrażenie mija. Podczas gdy VNV Nation zawsze był znany, ze swoich hitów takich jak „Saviour”, „Beloved”, „Electronaut”, „Honour” czy „Joy”, na Automatic nie można znaleźć nic, co wybija się ponad przeciętność. Brakuje floor killerów i floor fillerów. 
Brakuje też charakterystycznego dla VNV Nation poczucia, że piosenki są śpiewane dla słuchacza osobiście. Ciepły ton głosu Harrissa na Automatic nudzi, gdyż pozbawiony jest emocji. Brakuje pewnej głębi, która powoduje, że podobnie jak na poprzednich płytach połączenie tekstu i muzyki nadaje całości materiału epickiego brzmienia. 
Nie wiem czy VNV Nation zobowiązał się wobec wydawców na pełny album i odwalili fuchę, ale to, co znajdujemy na płycie to 3 muzyczne przerywniki, intro, outro, dwa w miare dobre utwóry i trzy kawałki jakby zaczerpnięte z archiwum pomysłów odrzuconych. Automatic nie popycha VNV Nation w żadnym nowym kierunku ani nie pieczętuje obecnej pozycji. Moze lepiej byłoby wyrzucić parę utworów i wydać mniCD by nie psuć sobie legendy. Zawiodłem się.
Tracklista:
01. On-Air02. Przestrzeń i czas03. Rezolucja04. Kontrola05. Żegnaj 20th Century06. Nova07. Streamline08. Wdzięczność09. Foton10. Radio
Wydawca: Anachron (2011)
Komentarze
lord_setherial : Może być,choć bez rewelacji...
HardKill : Generalnie nie jest aż taka zła,da się słuchać :) idealna na nadchodz...
gothcure : jest swietna moim zdaniem
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły