Czy kiedykolwiek wyobrażaliście sobie jak wygląda najbardziej pokręcona muzyka jaką można stworzyć? Czy wyobrażaliście sobie jakby brzmiał zespół, gdyby usiłował połączyć wszystkie style ambitniejszej muzyki? Czy sądzicie, że Spiral Architect gra muzykę niezrozumiałą? Czy The Dillinger Escape Plan stosuje podziały rytmiczne z kosmosu rodem? Czy Biomechanical lub Carnival in Coal to zespoły skrajnie eklektyczne? Jeśli ktoś tak uważa to może zakończyć czytanie tej recenzji w tym miejscu. Jeśli ktoś z Was nie jest otwarty na muzykę, to tym bardziej niech zakończy czytanie tego artykułu.
"In A Flesh Aquarium" jest drugim krążkiem septetu z Kanady. Muzycy zespołu przybrali pseudonimy równie kosmiczne i atonalne jak nazwa i muzyka zespołu (oryginalnie zespół nazywa się UnExpect). Słucham tego albumu od dobrych dwóch tygodni i dalej go rozgryzam... To co gra UnExpect można nazwać jednym, wielkim, schizowatym cyrk-metalem. Na płycie znalazło się 10 skrajnie pokręconych utworów utrzymanych w niespotykanej konwencji. Utwory mają charakter operowy, teatralny, gdzie muzykę można rozpisać na role, gdzie grwolingi przeplatają się z pięknymi kobiecymi wokalizami, gdzie spokojne partie pianina (często przypominające taperów grających podkład do filmów niemych) przenikają się z ultratechnicznymi wygibasami, z jazzową rytmiką, z ciężkimi zahaczającymi o mathcore riffami.W muzyce unExpect znajdziemy wpływy bardzo różnorodnych zespołów. Jest tutaj nonszalancja Necrophagist, jest operowo-teatralny charakter Arcturus, jest nastrój i opera Devil Doll, są schizotyczne klimat rodem z Atrox, jest nuta wygłupu rodem z Carnival In Coal, jest odrobina klimatu Peccatum, są czyste wokalizy przypominające Vintersorga. Mamy też bardzo wyraźne wpływy klawiszowego jazzu, jest też typowy klasyczny, symfoniczny rozmach, jak i kabaretowy styl śpiewu.
W utwórach pojawiają się, co prawda sporadycznie, rewelacyjne gitarowe solówki, oraz solówki na skrzypcach. Jest też nuta industrialu, black metalu i.... chyba wszystkiego oprócz power metalu. Muzyka UnExpect jest bowiem niesłychanie bogata - o wiele bardziej aniżeli to co proponuje Dream Theater, Opeth czy Riverside.
UnExpect deklasuje praktycznie każdy istniejący obecnie zespół. Swoją kreatywnością przekracza najśmielsze granice, potrafi łączyć zupełnie niepowiązane ze sobą gatunki muzyczne, tworząc genialne rozbudowane kompozycje jakże dalekie od powtórzeń. Od strony instrumentalnej UnExpect to światowa czołówka.
Nie wiem czy jest sens rozpisywać się nad poszczególnymi utworami, bo każdy z nich jest perfekcyjny w każdym calu. Moimi faworytami są otwierający płytę "Chromatic Chimera", który jest najmocniejszym utworem na płycie, pełnym nieziemskich shreddingów, szalejącego basu, maniakalnego pianina i schizotycznego klimatu oraz "Summoning scenes" - szalenie rozbudowany, gdzie kabaret przenika się z orientem, gdzie rytm to pojęcie względne.
Nie wątpię w to, że UnExpect przewrócił pojęcie muzyki tak jak to w 1993 roku zrobił Cynic. Nie wątpię też, że za kilka lat "In A Flesh Aquarium" będzie prawdziwą kolekcjonerską perełką, gdzie melomani będą się o nią zabijać. UnExpect jest ogromnym wyzwaniem dla każdego słuchacza i jeśli ktoś uważa, że taki The Dillinger Escape Plan gra kosmicznie, to jest to jedynie namiastka tego, co robi UnExpect. Dla mnie jest to murowany faworyt do płyty roku i jeden z lepszych albumów, jakie ukazały się w tej dekadzie. Nie wątpię, że ten album kryje jeszcze tysiące smaczków do odkrycia... Brawo!!!
Wydawca: The End Records (2006)
Harlequin : płytka chyba wróci do łask ;)
Ignor : a wez przestań nawet tak mysleć, mnie to łamie zawsze i wszedzie :)...
Harlequin : Juz jakiś czas temu myslałem, że płyta mi sie przejadła, ale wczora...