Throne Of Chaos to szerzej nieznana formacja, która moją uwagę zwróciła pochlebnymi recenzjami płyty "Loss Angeles". Nie wiedząc czego się spodziewać otrzymałem coś co mnie bardzo zaskoczyło. Rzadko się bowiem zdarza, aby zespół, który tworzył dość piosenkowe
utwory, z pozoru wręcz proste i klasyczne przemycał w swojej muzyce
całą paletę elementów typowych dla innych gatunków.
Bo choć "Loss
Angeles" w żaden sposób nie jest albumem progresywnym, to dzieje się tu
naprawdę sporo. Najprościej określić to wydawnictwo mianem heavy
metalu, ale formacja dość odważnie wplata w swoją muzykę elementy
jazzu, gothic rocka, alternatywy, rocka progresywnego, power metalu,
hard rocka (obecność hammondów!) czy odrobiną thrash metalu. Momentami
więc zespół brzmi tendencyjnie i pretensjonalnie, innym razem
drapieżnie, a jeszcze kiedy indziej nostalgicznie i tajemniczo. Pomimo
ogromnej różnorodności stylistycznej materiał jest bardzo spójny. Nieco
słabszym punktem są melodie, które raczej nie porywają, ale nie to
świadczy o sile tej płyty. Wszelkie zmiany stylistyczne pojawiające w
ciągu utworu są płynne i nie kontrastują z resztą kawałka."Loss Angeles" nie jest płytą wybitną, ale na pewno intrygującą i wartościową. Szkoda, ze zabrakło tu trochę pazura, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z naprawdę świetnym wydawnictwem. Tymczasem mamy płytę, której warto posłuchać, choć nie wydaje mi się, aby skłaniała do częstego powrotu.
Tracklista:
01. Window
02. Mary Lou Is Dead
03. Acid Highway
04. Gothamburg
05. Blue Lady
06. Wait
07. The Blue Lady Suite
08. Break A Neck
09. Bite The Bullet
10. Smoke On The Water
11. Los Angeles, Los Angeles
Wydawca: Spinefarm Records (2003)