The Darkness to zespół, który w ostatnich latach zrobił największe zamieszanie na rockowej scenie. Formację odważnie okrzyknięto następcami Queen, a na ich koncerty przychodziły tłumy.
Trzydzieści osiem minut spędzonych z The Darkness przekonają jednak, że
do ekipy nieśmiertelnego Freddiego jeszcze lata świetlne. Przede
wszystkim The Darkness gra dość jednorodną muzykę rockową będącą gdzieś
na pograniczu Queen i AC/DC. Proste, ale pełne ognia granie okraszone
intrygującym głosem Hawkinsa nie dorównuje pomysłowością żadnej z
powyższych kapel. Próba podrabiania stylu muzyków Queen, jak i próby
pseudooperowych wokaliz wypadają dość średnio. Niby materiał jest dość
przebojowy, ale raczej nie kusi by częściej do niego sięgać.Podobno podczas koncertów z zespołów epatuje ogromny ogień. Na "Permission To Land" niestety jest dość przeciętnie i bardzo wtórnie. Tak jak Queen potrafił znaleźć rozgraniczenie między żartem, a powagą, tak tutaj mamy do czynienia z muzyką ewidentnie zabawową. Można tej płyty posłuchać, choć ci, którzy stawiają Queen na piedestale mogą potraktować ten album jako skromny cukierek po pysznym obiedzie.
Tracklista:
01. Black Shuck
02. Get Your Hands Off My Woman
03. Growing On Me
04. I Believe In A Thing Called Love
05. Love Is Only A Feeling
06. Givin' Up
07. Stuck In A Rut
08. Friday Night
10. Holding My Own
Wydawca: Atlantic Records (2003)