Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Steve Vai - Fire Garden

Przez lata Vai zdołał przyzwyczaić publikę do swojej oryginalnej osoby jak i do bardzo eksperymentalnego i osobistego podejścia do pisania muzyki. Mimo to na muzyku ciążyło piętno krążka "Passion And Warfare", które to było nie tylko przełomem w karierze, ale chyba najbardziej eksponowało potencjał tego gitarzysty. Kolejne płyty "Sex & Religion" oraz "Alin Love Secrets" choć technicznie fenomenalne to nie okazały się aż takim sukcesem jak "Passion…".
Nie powinien więc dziwić fakt, że zaraz po ukazaniu się "Fire Garden" pojawiły się dość krytyczne opinie na temat tego wydawnictwa. Większość partii instrumentalnych jak i wokale rejestrował sam Vai, zaś za zestawem perkusyjnym wspomógł go Deen Castronovo a na basie Stu Hamm. Vai w tym czasie coraz bardziej zagłębiał się w religie i filozofie Wschodu co też znajdowało odbicie w twórczości.

"Fire Garden" to 18 kompozycji podzielonych na dwie części. Pierwszą połowę stanowią utwory instrumentalne, zaś w kolejnych dziewięciu pojawiają się wokale. Nie da się ukryć, że część instrumentalna jest tą ciekawszą. W porównaniu jednak do poprzednich wydawnictw utwory z tej części płyty wydają się być bardziej zachowawcze i wyważone. Pomimo swojej techniczności, kawałki są poukładane, przejrzyste, ze sporą dawką subtelności. Wszystko sprawia wrażenie bardzo przemyślanej konstrukcji. Oddzielne słowa uznania należą się za 9-minutową, tytułową suitę, która po prostu wgniata w ziemię oraz za podbarwiany industrialem "Blowfish".

Druga cześć krążka jest bardziej intrygująca i kontrowersyjna. Vai pokusił się o stworzenie kilku chwytliwych piosenek, w różnym gatunku. Jest więc "Little Alligator", który nosi znamiona teksańskiego rocka, jest szorstki "Damn You", jest ckliwa ballada "Brother" czy najlepszy w tej części "All About Eve". O dziwo okazuje się, że ten wybitny gitarzysta jest także całkiem dobrym wokalistą.

"Fire Garden" prezentuje Vaia z zupełnie innej strony - nie tylko jako muzyka nonszalanckiego i ekspresyjnego, lecz jako dobrego kompozytora. Siłą tej płyty jest to, że jest ona bardzo przemyślana i nie jest bezsensownie przesycona popisami. To też czyni z tej płyty mój ulubiony album tego artysty i chyba ostatni dla mnie zrozumiały. Niewątpliwie nie wnosi on nadzwyczaj wiele do muzyki gitarowej, ale pokazuje Vai'a jako muzyka, który potrafi tworzyć muzykę sensowną i zrozumiała dla większej ilości osób niż on sam.

Tracklista:

01. There's A Fire In The House
02. The Crying Machine
03. Dyin' Day
04. Whookam
05. Blowfish
06. The Mysterious Murder Of Christian Tiera's Lover
07. Hand On Heart
08. Bangkok
09. Fire Garden Suite: Bull Whip/Pusa Road/Angel Food/Taurus Bulba
10. Deepness
11. Little Alligator
12. All About Eve
13. Aching Hunger
14. Brother
15. Damn You
16. When I Was A Little Boy
17. Genocide
18. Warm Regards

Wydawca: Sony Music (1996)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły