Niemiecka kontrofensywa na amerykański thrash metal w natarciu - czwarty krążek Niemców z Sodom, którzy uparcie podążają obraną wcześniej ścieżką. Poprzednie krążki formacji - zwłaszcza "Persecution Mania" pozwoliły zespołowi zostać zauważonym. O ile jednak wcześniejsze albumy były co najwyzej przecieztne, o tyle "Agent Orange" może się już podobać.
W dalszym ciągu obcujemy z bezpośrednim thrashem mocno osadzonym w punk rocku i twórczości Motörhead, dlatego próżno szukać tu technicznych fajerwerków czy wyszukanych struktur. "Agent Orange" poraża energią - krążek ma duzy wykop, utwory są brutalne i bardzo chwytliwe zarazem. Co więcej - nie są grane na "jedno kopyto" i każdy z nich w zasadzie ma co innego do zaoferowania. Mnie się najbardziej podobają otwierający krążek utwór tytułowy, szalenie chwytliwy "Remember The Fallen", czaderski "Ausgebombt" oraz brutalny, wieńczący krążek "Baptism Of Fire"."Agent Orange" to chyba najlepszy album tej formacji. Nie jest to co prawda wydawnictwo, które może konkurować z dokonaniami Megadeth, Metalliki czy Testamentu, ale jest to muzyka, która może się podobać, gdyż w ramach takiej konwencji jest to krążek dosyć pomysłowy. Nie będzie więc hańbą, gdy kolega metalowiec wpadnie do Ciebie na piwko i uczęstujesz go "agentem pomarańczą".
Wydawca: SPV Records (1989)
Harlequin : ostatnio se wałkuje ten krążek w koło i słucha mi się go chyba je...