W odpowiedzi na to pytanie, moją koleżankę otoczyło złowrogie milczenie i grupowy wytrzeszcz.
- Ale Thorgala chyba znasz?
- Nie mam pojęcia co to takiego.
- W jakiej dżungli żeś się chowała kobieto!
Koleżanka postanowiła zaszyć się w kątku i kręcić talerzykiem, bujając się w przód i w tył.
Cała sytuacja wydawała się dość zabawna. Towarzystwo było zróżnicowane i wydawać by się mogło, że kultowość postaci autora nie będzie tak ugruntowana jak np.: wśród miłośników fantasy. A jednak! Rosiński to legenda "wielośrodowiskowa" i według niektórych świętokradztwem jest nieznajomość jego twórczości.
Tylko po co właściwie ten „napad” na kobitkę? Hmm… Siudmak, Royo, Baranowski, Valejo i Bell, Miyazaki - przecież można ich nie kojarzyć. Nie wiem co musi osiągnąć artysta, by przejść do kanonu swej dziedziny. W jakim punkcie efekt zawodu/ hobby/ chałtury staje się klasyką, której nie wypada nie znać lub nie lubić? Talent to nie wszystko. Szczęście to nie wszystko. Zatem co? Tchnienie bóstwa, przypadkowy mix, ilość zapytań w wyszukiwarce, śmierć twórcy? Czy wystarczy "to coś" co porusza wyobraźnię i wzbudza emocje?
Moja kumpela, której dekonspirować nie będę, twierdzi, że w pewnych okolicznościach nie przyznaje się, że nie lubi Star Warsów i nie czytała Sapkowskiego. Przypuszcza, że fani by ją zjedli. A może się myli…
amorphous : kurde!!! na nowo mnie zajawiliście, muszę poszukać Thorgala i Yansa, pr...
Benjamin_Breeg : Ha, "SalomonKain", ja mam podobnie :) Wczoraj łypnąłem okiem...
amorphous : Hy, hy a kojarzycie: - Dzisiaj zabiłam pięć ćmów. - Ciem, Ent...