Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Non Opus Dei - The Quintessence

Nigdy wcześniej nie miałem okazji zetknąć się z twórczością Non Opus Dei. Może po prostu nie zwracałem uwagi na artykuły na temat tego zespołu myśląc, ze to kolejna "blackowa młócka". W końcu nazwa zespołu "Nie Dzieło Boga" zobowiązuje do bluźnierstwa. Ale jak slogany promocyjne nowego albumu głoszą to "charakterystyczne brzmienie Non Opus Dei można zamknąć w następujących słowach: awangarda, diaboliczność, rytualność, magia, łamanie stereotypów i granic". O ile zawsze hasła pokroju "diaboliczność, magia itp." rodzą na mojej twarzy ironiczny uśmiech, o tyle chciałem zobaczyć ile tej "niezwykłości" w Non Opus Dei jest.
Po kilkukrotnym przesłuchaniu tego albumu muszę się poddać, gdyż faktycznie Non Opus Dei jest zespołem nietuzinkowym. Pomimo tego, że zespół gra black metal, to muszę przyznać, że jedynym moim skojarzeniem był Marduk z okresu "Panzer Division" - ale tylko w bardziej ekstremalnych momentach. Nie odważyłbym się nazwać twórczości Non Opus Dei awangardą, gdyż "The Quintessence" nie zawiera tak odważnej muzyki jak tworzą chociażby Unexpect, Arcturus czy Ulver, ale już sam fakt, ze zespół potrafił znaleźć swoją niszę w wydawałoby się wyeksploatowanym gatunku jakim jest black metal, może świadczyć o ogromnym potencjale zespołu. Nie posunąłbym się także do stwierdzenia jakoby zespół łamał stereotypy i granice, ale niewątpliwie jego muzyka wychodzi daleko poza schemat. Na uwagę zasługuje choćby bardzo trip-hopowe wykorzystanie instrumentów klawiszowych, zastosowanie wielu egzotycznych i starodawnych instrumentów, które świetnie wpasowują się w utwory. Ciekawym zabiegiem jest także fakt, że teksty utworów są pisane w języku polskim, angielskim i niemieckim, co w żaden sposób nie wypacza zawartości krążka. Momentami idzie nawet zrozumieć co wokalista skrzeczy, co jest bardzo pozytywnym zjawiskiem jak na ten gatunek muzyczny. Na podkreślenie zasługuje także fakt, że utwory wcale nie są utrzymane w szaleńczych tempach. Dominują raczej średnie, a nawet wolne tempa, które stanowią szkielet dla patetycznych, apokaliptyczne brzmiących utworów. Kapela zastosowała wiele interesujących zabiegów aranzacyjnych, jak choćby "zdysonansowane" solówki, podkreślające metrum utworu, jak i masę zwolnień i cięższych partii, które powodują, że utwory nabierają charakteru, dynamiki i są bardziej interesujące. Zespół urozmaica tempo utworów, przez co w żaden sposób nie możemy mówić o monotonii. Jedyną rzeczą, do której przyczepiłbym się na tym albumie, to za słabo nagłośniony wokal, który momentami ginie w zalewie dźwięków.

W ten oto sposób miałem okazję zapoznać się z twórczością jednego z najbardziej interesujących polskich zespołów. I choć "The Quintessence" jest już czwartym pełnowymiarowym wydawnictwem formacji, to zapewne sięgnę po ich wcześniejsze dokonania, aby prześledzić rozwój tej interesującej kapeli.

Wydawca: Pagan Records (2006)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły