Epka Huge CCM rozpoczyna się od porządnego kopa bez żadnego ostrzeżenia
w postaci intra. Słuchacz zostaje przykuty do głośników przez fajny
początek tytułowego utworu. Później jest trochę gorzej, może dlatego, że
nie jestem wielbicielem maniery wokalnej Pacha (jednak z każdym
przesłuchaniem wokale lepiej mi wchodzą). W w warstwie pobrzmiewa gdzieś Virgin Snatch, Pantera czai się za
rogiem, a Slayer trzyma nóż za plecami. "Latayah" znów rozpoczyna się
zachęcająco, by później przejść w dość irytująco powtarzane słowo
"refrenu", którego jest pod dostatkiem w tym utworze.
W dalszej części mamy motyw blisko-wschodni, który wzbogaca track. Gdzieś po głowie, "podczas słuchania" krąży mi "High Proof Cosmic Milk" Acid Drinkers. "Never Enough" jest ostatnim autorskim utworem, który moim zdaniem z zakrzykami "hej, hej, hej, hej!" stawia go na ostatnim miejscu podium autorskich kompozycji. Track jest dość nudny i powtarzalny w pierwszej części, a nie transowy jakbym sobie tego życzył. Skojarzenia w końcówce utworu ze Slipknotem są jak najbardziej uzasadnione.Druga część epki to dwa utwory Slayera połączone w jeden, czyli zagadka dla małolatów z kostkami na plecach. Gościnne wokale Wery z Totem/Sceptic dodają tylko smaczku, efekt bardzo fajny. Pach też zupełnie daje radę. Z racji tego, że nienawidzę coverów zagranych jak oryginał oraz wszelkich cover bandów starających się być jak oryginał, daję za ten eksperyment wielkiego plusa dla Huge CCM.
W trzeciej części mamy do czynienia z dwoma remixami. Pierwszy "Hate 4 h 12 rmx by hervy" z nich, jak nazwa wskazuje, jest autorstwa Bartka Herviego (m.in. Blindead) na początku szokuje (szczególnie po coverze Slayera, ale efekt chyba zamierzony), jednak później wkręca ostro i nie daje się odczuć ponad 7 minut elektronicznej jazdy jazdy pomieszanej z wokalami, które Bartek idealnie wpasował w treść muzyczną.
Zamykający utwór przywodzi na myśl zbrutalizowane dokonania np. Hadouken!,tyle, że w szybszych tempach. Przesączony jest też, w moim dość ograniczonym pojmowaniu elektroniki, rave'wymi klimatami. Nie jest to pierwszyzna dla autora remixu - Sthilmanna, który znany jest m.in z imprezowej wersji "Midnight Shadows" Cradle Of Filth. Jest szansa na podrywy w dyskotekach przy tej nucie, mówię to beż żadnego pogardliwego uśmieszku.
Panowie w tagach pod genre umieścili groove metal i jest to chyba najzgrabniejsze określenie. Jest i nutka thrashu, trochę hardcorowych patentów. Co jak co, ale materiałowi nie można odmówić fajnego, soczystego brzmienia z bulgoczącym basem wypracowanego przez Szymona Czecha. Ogólnie płyta zaczęła mi się coraz podobać po kilku przesłuchaniach, mimo sceptycznego pierwszego podejścia.
Epka dostępna jest w legalnej wersji cyfrowej wraz z wkładką w PDFie, więc sprawdźcie, kto zabił robota.
Tracklista:
01. Payback Time
02. Latayah
03. Never Enough
04. Bitter Peace/Bloodline
05. hate 4 h 12 rmx by hervy
06. Hate For Club (Remix By Sthilmann)
Wydawca: płyta wydana przez zespół (2011)