Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Filipek???

Senny poranek. Chodniki odśnieżone, ale co z tego jak cały czas sypie śnieg i tworzą się kolejne warstwy. Idzie się zabić. Tym bardziej jak ciągnie trzydzieści kilo żywej wagi, nie można się dobudzić, bo ledwie pięć minut temu zwleczono z łóżka.
Ślisko, grudy śniegu pod stopami i spacer z na wpół zamkniętymi oczami. Upadek pewnie by obudził, a tak jakby jeszcze dosypia się, choć mróz szczypie w policzki.
Jacyś ludzie przechodzą obok, pies ciągnie we wszystkie strony, na szczęście hamuje go zmarznięty śnieg i nie pozwala po raz kolejny wyrwać barku ze stawu. Jakiś pozytyw.
Nagle pies się uspokaja. Staje jak wryty i wlepia oczy w jeden punkt. Siłą rzeczy trzeba się zatrzymać i spojrzeć, co takiego przykuło uwagę do tej pory rozhasanego czworonoga.
I wtedy czas spowalnia. Jak w jakimś filmie, gdzie pojawia się scena ukazana w zwolnionym tempie. Słychać spowolniony oddech i bicie serca. Oczy rozszerzają się maksymalnie pod wpływem nagłego przebudzenia i myśl w ułamku sekundy: "WTF? Czy to sen? Zwidy? Duch? Inny wymiar?  A może to błąd matriksa?" Myśli te przebiegły przez opatuloną główkę na widok kota, który do tej pory istniał tylko we śnie jako Filipek, a teraz jakby się zmaterializował.
Kot ten - szylkret z plamką na nosie- siedział nieruchomo koło kociego domku niczym figurka i patrzył mądrymi oczyma. Wydawałoby się, że przymarzł w takiej pozie do śniegu, jednak czujne spojrzenie wyrażało coś przeciwnego. Po prostu nie miał zamiaru się ruszyć, jakby czekał na kogoś. Czekał...
 Kocie, hipnotyzujące spojrzenie kazało intruzom odejść, więc trzeba było się powoli oddalić. Posłusznie, jakby w transie, a może zwyczajnym szoku, w prawie absolutnej ciszy, nie oglądając się za siebie.

Najgorzej, że zaraz po tym zdarzeniu ogarnia przytłaczające uczucie, iż to nie było coś zwyczajnego, że coś jest faktycznie nie tak...
Zresztą nawet pies przecież nie zachował się jak zwykle. Nie rwał się, nie próbował "zaprzyjaźnić" z kotem, po prostu obszedł szerokim łukiem grzecznie i spokojnie, jakby z respektem, niczym ważną osobistość.


Po kilkudziesięciu godzinach dziwne uczucie nadal pozostaje...


Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły