Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Dzień drugi

  
Balsamista ułożył zwłoki kobiety na płachcie tkaniny pokrywającej podłużny stół. Troskliwie rozprowadził wonne kosmetyki, ostrożnie obracając zimne ciało na stole. Gdy już każdy centymetr pokryty został konserwującymi żywicami, ułożył ciało ponownie na wznak i skrzyżował martwe ręce na piersi. Najpierw skrawkiem tkaniny, na której spoczywała zmarła, ciasno owinął stopy. Boki materiału zawinął wokół ciała i przykrył zwłoki drugą płachtą, troskliwie i szczelnie je opatulając. Jeszcze chwilę poświęcił martwemu obliczu i na ostatnie czynności przy ułożeniu materiału przy głowie.

Mumia otworzyła oczy. Zobaczyła śniadą twarz kapłana pochylającego się nad nią i pokazującego swoje rozłożone dłonie. Dziesięć palców. Dziesięć tysięcy lat...

W komorze panowała cisza, pozostał tylko kapłan. W końcu i on przeszedł cicho do wyjścia, zabierając ze sobą lampę. Jasny prostokąt przejścia szybko zwężał się, gdy kapłan po raz ostatni zamykał masywne drzwi. Łoskot ostatecznego zamknięcia przejścia był ostatnim dźwiękiem, nim gęsta cisza wypełniła pomieszczenie. Płonęła pozostała, jedyna świeca. Póki żywota jej starczy, nikłym, rozedrganym płomykiem będzie rozświetlać ciemności.

Nieruchoma mumia martwym wzrokiem wodziła po ścianach i suficie komory, śledząc pełgające cienie. Dziesięć tysięcy lat...

...

To nic, że to tylko balsamy kosmetyczne i zwykłe ręczniki. I tylko Madi, masażysta. I tylko pokoik w saloniku SPA. Wrażenia, gdy atmosfera miejsca wzbudziła moją wyobraźnię - dla mnie bezcenne.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły