Dream Theater popadli chyba w schemat nagrywając na przemian to lepszy to gorszy album. Tak się składa, że od czasów "Falling Into Infinity" tymi lepszymi albumami są chyba te mocniejsze, eksponujące umiejętności muzyków. Jako, że takim albumem był "Train Of Thought" , to wypadałoby, żeby "Octavarium" był spokojniejszy i niestety słabszy.
Fakt faktem - tak też jest niestety. Zespół znów złagodził brzmienie, utwory znów stały się bardziej piosenkowe, lecz już nie tak papkowate jak na "Falling...". Mimo to muzycznie album rozczarował mnie. Mało jest technicznych zagrywek, a sporo grania na akordach w stylu nowych komercyjnych kapel rockowych np. Muse. Nawet perkusja Portnoya jest schowana trochę w tle. Żaden z muzyków nie pokazuje niczego szczególnego, a i kompozycje nie porywają strukturą ani melodyką. Jedynymi godnymi uwagi utworami są tytułowa suita ze świetną solówką Petrucciego (to się akurat udało) i "Sacrificed Sons" - jedyny bardzo dobry utwór na płycie. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni i mimo to album jest poniżej moich oczekiwań.Wydawca: Atlantic Records (2005)