Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Convulse - World Without God

Jakiś czas temu na łamach Dark Planet pisałem o dwóch, zapomnianych, deathmetalowych perełkach - Gorelust oraz Chemical Breath. Teraz chciałbym zaprezentować kolejny klejnot najbardziej śmiercionośnego z nurtów muzycznych, a mianowicie debiutancki album fińskiego Convulse. Zacząć należy jednak od tego, że u szczytu popularności gatunku mówiło się zazwyczaj albo o amerykańskiej szkole death metal, albo o szwedzkiej szkole. Mało kto zwracał uwagę, że w Niemczech czy właśnie w Finlandii scena deathmetalowa była niemniej rozwinięta. Wystarczy wspomnieć takie nazwy jak Amorphis, Demilich, Demigod czy właśnie Convulse.
Co uczyniło  Convulse zespołem niemal kultowym? Fakt, że nagrali jeden bardzo dobry album dla bardzo małej wytwórni, która szybko upadła i materiał stał się kolekcjonerskim rarytasem. "Works Without God" z jednej strony jest typowym albumem utrzymanym w konwencji skandynawskiej szkoły, opartym na mocnym przesterze i niekoniecznie wysokim poziomie instrumentalnym. Nie da się ukryć, że muzycy Convulse to poprawni instrumentaliści, ale tylko poprawni. Są za to o wiele lepszymi kompozytorami.

Na krążek trafiło 9 kompozycji okraszonych… zadziwiająco brudnym i nieczystym brzmieniem, jakby wszystko był nagrywane na dwuśladowym magnetofonie. Ku mojemu zaskoczeniu zabieg ten okazał się strzałem w dziesiątkę, gdyż "World Without God" to bardzo mroczny, brudny, cholernie ciężki, dość brutalny, ale szalenie chwytliwy materiał. Uroku dodaje także bardzo głęboki (jak na tamte czasy) growling. To co charakteryzuje te utwory, poza brzmieniem, to fakt, że skandynawskie umpa-umpa zostało zastąpione niemal kompletnie brutalizowanymi riffami granymi tremolo, mocarnymi zwolnieniami i szaleńczymi solówkami, potwierdzającymi to, że Finowie jak chcą, to potrafią grać ambitniej. Choć za wiele melodii w muzyce Convulse się nie odnajdzie, to dzieje się w tych utworach naprawdę sporo i nie jest to materiał na jeden odsłuch.

Muzycy Convulse na swoim debiucie  udowodnili, że to co na ogół jest wadą można wykorzystać i zrobić z tego użytek. Nie będę ukrywał, że "World Without God" bardziej mniej przekonuje niż dokonania Amorphis, Demilich czy Demigod, choćby z tego względu, że ich utwory są najbardziej wyraziste i wyłamujące się z kanonu skandynawskiej szkoły. Zdecydowanie polecam to wydawnictwo, nawet jeśli przy pierwszych odsłuchach może się ono wydać zbyt brutalne, źle wyprodukowane i prostackie w swojej brzydocie. Każdy kolejny odsłuch odkrywa nowe horyzonty tego albumu.

Tracklista:

01. Introduction
02. World Without God
03. Putrid Intercourse
04. Incantation of Restoration
05. Blasphemous Verses
06. False Religion
07. Resuscitation of Evilness
08. Infernal End
09. Godless Truth
10. Powerstruggle of Belief

Wydawca: Thrash Records (1992)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły