W niespełna rok po bardzo dobrym eksperymencie "MoRT", Blut Aus Nord powraca z nowym krążkiem. "MoRT" był bardzo ambitnym i bardziej trudnym w odbiorze krązkiem, stąd sporo nieprzychylnych recenzji skłoniło Francuzów do kosmetyki obranego stylu. Jak się okazuje, aby wyglądac ładnie to i make-up musi być dobry.
Tym razem jednak powodów do radości nie będzie. Byłem ciekaw jak daleko tym razem posunie się zespół, a tymczasem dostałem płytę, która jest cofnięciem się w rozwoju. Zespół postanowił połączyć styl z "The Work Which Transforms God" z nieco bardziej ambientowym i schizotycznym "MoRT", tyle, że tym razem nie usłyszymy jakichkolwiek nowinek. Więcej w tej muzyce jest blackowego ducha niż ambientowych eksperymentów, ale na "Odinist" można odnieść wrażenie, że Blut Aus Nord postawił na minimalizm. Utwory są wolne, przejrzyste, sprzeżenia gitarowe lawirują pomiędzy osowiałą pracą perkusji, wokal brzmi jakby był trochę obok tego co jest grane ... generalnie w muzyce odczuwalne są luki. Zabrakło także klimatu i werwy - wtórność i bylejakość dobrze oddają charakter tego wydawnictwa.Oczywiście ten, kto nigdy nie słyszał zespołu przedtem może być oczarowany "nowatorstwem", ale Ci, którzy już słyszeli dokonania Francuzów i wiedza na co ich stać ,będą rozczarowani. Odnosze wrążenie, że album nagrywany był w pośpiechu, brakuje mu serca i pomysłów, a tym razem odgrzewany kotlecik nieposmakował.
Wydawca: Candlelight Records (2007)