Wow! Rok 2005 był wyjątkowo suty w dobre wydawnictwa muzyczne, by wspomnieć choćby Nevermore, Sieges Even, Nile, Opeth. Na tym poletku pojawił się jednak zespół, który już zdążył namieszać, a zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Biomechanical, bo o nim mowa, wydając swój drugi album pokazuje, że zespół nie musi się zamykać w ramach jednego stylu i możliwe jest połączenie zupełnie niepokrewnych ze sobą nurtów metalowych. Muzykę Biomechanical najprościej byłoby określić mianem progmetalu, ale byłoby to duże uproszczenie.
W muzyce angielskiego kwintetu da się bowiem zauważyć bardzo wyraźne wzorowanie się na Panterze z czasów "Cowboys from hell" i Nevermore. Jeśli dodamy do tego odrobinę heavymetalowego grania w stylu Judas Priest i futurystyczne klawisze rodem z Nocturnus to mamy wstępny obraz muzyki.Oddzielna kwestia to fenomenalny głos niejakiego Johna K., który potrafi spiewać drapieżnie jak Anselmo, tak wysoko jak Halford, czasem zaleci Dickinsonem i Tatem (Queensryche), by bo chwili przejść w przeszywający uszy krzyk.
Płytę rozpoczyna "Enemy Within" - absolutny killer i zarazem najlepszy numer na płycie. Kawałek zaczyna się technicznym staccatem perkusji i klawiszy - całość przypominająca początek utwóru "Colonizing The Sun" niejakiego Theory In Practice. W chwilę potem otrzymujemy Nevermore'owy rytm oraz bardzo szybkie tempo wokali. Doczekujemy się także świetnej solówki, która jest zagrana dosyć gęsto. Wydawać by się mogło, że gitarę obsługuje sam Jeff Loomis lub Gus G. "Enemy Withing" jest świetna próbką pokazania umiejętności zarówno kompozytorskich jaki i technicznych.
Utwór tytułowy się niczym szczególnym nie wyróżnia i jest jednym ze słabszych punktów płyty.
"Assaulter" atakuje słuchacza prawie deathmetalowym riffem, motywami, w których heavymetalowe skandowanie przeplata sie ze wrzaskiem i z blastami. Nie chcę się rozpisywać nad umiejętnościami technicznymi muzyków, bo te są bardzo wysokie, a sposób w jaki tworzą utwory i łaczą elementy jest dosyć niespotykany.
"Relinquished Destiny" to raczej wolny utwór z miażdżącym riffem, świetną melodią, gdzie John K. doskonale podrabia Phila Anselmo z czasów "Far beyond driven". Skojarzenia z Panterą nasuwają się same.
"Long Time Dead" to balladowy utwór, gdzie John K. przypomina mieszankę Bruce'a Dickinsona i Timo Kotipelto. W sumie nie ma w tym utworze niczego ciekawego.
"Regenarated" to taka Pantera z czasów "Vulgar ..." zmieszana odrobinkę z Watchtower, choć nie tak technicznie. Jest za to mnóstwo przemijających się motywów podrasowanych futurystycznymi, symfonicznymi klawiszami.
"DNA Metastasis" to rytmiczny przeplataniec pomiędzy Nevermore i Panterą. Utwór pozbawiony jest klawiszy, jest bardzo bezpośredni i zapadający w pamięc.
"Survival" zaczyna się niemal dokładnie tak samo jak szarpaniec znany ze środka utworu "Blessing upon the throne of tyranny" Dimmu Borgir. Mamy tutaj rytmikę znaną z "Sex & Religion" Steve'a Vai'a, a wieje partii wokalnych podchodziłoby pod Devina Townsenda. Oczywiście wszechobecność Pantery jest słyszalna cały czas. Utwór jest bardzo bogaty w dźwięki i bardzo różnorodny stylistycznie.
"Existenz" zaczyna się riffem rodem z Megadeth i w takiej też konwencji jest on utrzymany. Jest on jednak jednakże dużo cięższy.
"Truth Denied" to thrashdeathowa rzeźnia, pełna opentańczego krzyku wokalisty, mnóstwa gitarowych smaczków, gęstego grania perkusisty. Estetyką utwór przypomina stary Testament, ale Biomechanical robi to zdecydowanie lepiej od Amerykanów.
Ostatnia na płycie to 17-minutowa suita "Absolution", która podzielona jest na 4 części. Jest to bardzo rozbudowany, futurystyczny i symfoniczny utwór z mnóstwem ciekawych, niepowtarzających się motywów.
Płytę wyprodukował sam Andy Sneap, więc brzmienie jest bezbłędnie. Niewątpliwie umypukliła ona umiejętności techniczne muzyków, które widać, że są bardzo duże.Owszem można zespołowi zarzucić, że niektórym utwórom brakuje tego "czegoś", można zarzucić to, że stosuje ogrom zapożyczeń, z których nie zawsze daje się stworzyć zapadający w pamięć, a zarazem rozbudowany utwór. Niemniej jednak Biomechanical dosyć odważnie i z dużym powodzeniem zaryzykował obranie takiego a nie innego stylu, dzięki czemu przesunął granice muzyki heavy-metalowej jeszcze dalej. Bo pomimo tego, że zespół sam nie rewolucjonizuje techniki gry na instrumentach, to pokazuje nowe mozliwości aranżowania utworów.
"The Empires Of The Worlds" jest albumem bardzo dobrym i bardzo obiecującym. Niewątpię, że kolejny album zespołu nie będzie niespodzianką i pokaże prawdziwe możliwości zespołu, a sam zespół spróbuje bardziej skrystalizować swój styl.
Wydawca: Earache Records (2005)