Amber Asylum to pochodzący z San Francisco projekt, który za esencję swojej twórczości przyjął neoklasyczny ambient. Muzyka, o tyle ciekawa co odważna, po raz pierwszy objawiła się w 1997 roku, Kidy to ukazał się ich debiutancki album „Frozen In Amber”.
Mieszanina form post klasycznych z ambientową niekonsekwencją są podstawą na „Frozen In Amber”, lecz są dawkowane w różnych proporcjach. Głównym źródłem melodii są tu instrumenty smyczkowe, wspomagane klawiszami. Smutne to, jakieś takie tęskne i mało harmonijne. Raczej bardziej skotłowane i dynamiczne. Tak mijają pierwsze trzy utwory. W pierwszym, bardzo długim, „Volcano Suite” pomiędzy skrzypcami i wiolonczelą, dominuje burzliwe pianino. Chyba najlepszy z nich jest drugi „Riviera”. Układy są najbardziej wyraziste, a atmosfera napięta i powodująca dreszczyk emocji. Następny „Black Waltz” jest jeszcze podobny, ale już „Heckle And Jeckle” to bardziej ponury i zabarwiony niespodziewanymi odgłosami, ambientowy pasaż. Przygrywki na trąbce stają się obłąkane i wprowadzające paranoiczny nastrój. Od tej pory cała płyta przeistacza się z klasycznej w bardziej mroczną i mniej instrumentalną.
W „Journey To The Sleepy Water” klimat jeszcze bardziej gęstnieje i obok przestrzennych pejzaży pojawiają się noiseowe szumy. To już jest ciężkostrawny ambient bez cienia klasyki, a, jakby dla kontrastu, przewijają się przez niego anielskie psalmy. Nic wesołego nie znajdziemy też w „Je Suis Le Chat, La Lune”, który trzyma podobny kurs na dręczącą kakofonię. Za to, rozpoczynający się dziwnymi głosami, „Aurora” jest bardzo delikatny i jako jedyny ma tekst i subtelny, anielski śpiew. Takie to jednak mało melodyjne i drażniące uszy.
Następnie mamy „Ave Maria” Mozarta, choć już autorzy zadbali o odpowiednie szumy zniekształcające utwór. Wychodzi z tego jeden ze straszniejszych fragmentów albumu. Na koniec natomiast wybrzmiewa „Romantic Theme”, który zgodnie z tytułem, przyjmuje cieplejszą barwę i powracają tam tradycyjne instrumenty.
Tak więc „Frozen In Amber” jest płytą różnorodną, która rozjeżdża się w różne strony muzycznego eksperymentalizmu. Utwory są od siebie znacznie odmienne, choć wszystkie łączy pewna atmosfera strachu czy też niepewności. Wszystko jest z innego, odległego i nieprzystępnego świata. Na pewno jest to interesujące i można się przy tym jednocześnie zrelaksować i pomęczyć.
Tracklista:
01. Volcano Suite
02. Riviera Prelude
03. Riviera
04. Black Waltz
05. Heckle And Jeckle
06. Journey To The Sleepy Water
07. Je Suis Le Chat, La Lune
08. Aurora
09. Ave Maria
10. Romantic Theme
Wydawca: Elfenblut (1996)
Ocena szkolna: 4