Właśnie trafiłem na reklamę napoju (dla rozwiania wątpliwości: można go pić za kółkiem i ma nazwę jednego z gatunków drapieżnika), która stara się nakłonić swoich "targerian" do wspomagania się właściwościami z tej puszeczki przy wylewaniu siódmych potów. Najpierw jedna puszeczka za zdrowie szefa w korporacji, a potem druga puszeczka na siłowni lub na ekstremalnych eskapadach sportowych. Czemu o tym wspominam? Chyba dlatego, że z wiekiem i postępem łysienia coraz bardziej mnie to drażni.