Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Trans-Siberian Orchestra - Letters From The Labyrinth

Trans-Siberian Orchestra, Savatage, Letters From The Labyrinth, Queen, metal, Therion, rock, rock and roll

Trans-Siberian Orchestra, czyli wielki orkiestralny projekt członków Savatage, przypomniał o sobie nowym, szóstym już albumem „Letters From The Labyrinth”. Powrót po sześciu latach okazał się efektowny i przeprowadzony z wielkim rozmachem, lista muzyków w nim występujących jest bardzo, bardzo długa. Długa jest też lista utworów zawartych na płycie, a ich styl i tematyka bardzo różne. Naprawdę jest czego posłuchać.

Zanim jednak posłuchać, można pooglądać sobie kilka baśniowych grafik, a także poczytać dwie filozoficzne opowieści. W jednej uczniowie odnajdują sens życia za sprawą dziwnego nauczyciela, który przyszedł do nich na zastępstwo. Druga dzieje się na miejskiej ulicy zawładniętej przez narkotykowych dilerów. Za sprawą pewnego starego człowieka, największy opryszek na dzielnicy staje się dobry i wynagradza krzywdy, które wyrządził. Jak w rasowej telenoweli okazuje się też, że to była jego córka i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Takie to kompletnie oderwane od muzyki, liryki i oprawy graficznej. Jak ktoś chce to może sobie przeczytać zamiast tekstów, bo na te już zabrakło miejsca.

Pierwszy „Time & Distance (The Dash)” bardzo przypomina Therion. Chóralny, podniosły, okraszony smyczkami metal, od razu nasuwa takie skojarzenie. Kto by jednak sądził, że cała płyta będzie taka, to by się pomylił, tak jak ja za pierwszym razem. W podobnym stylu jest bowiem jeszcze tylko trzynasty „Who I Am”, który jednak momentami oprócz Therion przypomina mi nieco Queen.

Pozycje od drugiej do szóstej to cały instrumentalny blok muzyki klasycznej zrobionej na heavymetalowo. W drugiej części „Prometheus” jest wprawdzie wokal, ale sam kawałek bardzo pasuje do tej części płyty. Mamy tu zlepki różnych utworów Beethovena i kompozytorów rosyjskich. Zresztą dwa tytuły nawiązują do carskiej Rosji. Wszystko jest skoczne, energiczne i żywiołowe. Prym wiedzie błyskotliwe pianino, które w połączeniu z gitarami i perkusją daje wspaniały efekt. Jak dla mnie ta muzyka jest po prostu doskonała, idealnie skomponowana i wykonana. Naprawdę mistrzostwo w pełnej krasie. Jeszcze czternasty „Lullaby Night” jest utrzymany w tej konwencji, ale zgodnie z tytułem jest to spokojny i taki aż zbyt ciepły utwór i na pewno odstaje od wszystkich wyżej wymienionych.

Siódmy „The Night Conceives’ to ostrzejszy rockowy numer z fajnym, zachrypniętym kobiecym wokalem. Co ciekawe jednak później wjeżdżają takie chóry, że normalnie robi się z tego jakiś gospel. Kolejna zaskakująca rzecz, ale kolejna, która się broni, bo jest to super kawałek. „Forget About The Blame” to z kolei ballada, która na płycie występuje w dwóch wersjach. Pierwsza wersja sun jest z wokalem męskim, a zostawiona na sam koniec wersja moon, z kobiecym. Obie odśpiewane są wyśmienicie. Również sam numer, mimo, że trochę zbyt słodki jak dla mnie, to nieźle się rozkręca i zapada w pamięci i jak dla mnie, także i jego, zaliczyć należy do plusów. Spokojne i balladowe są też „Past Tomorrow” i znany już z repertuaru Savatage „Stay”. Oba klimatyczne i z kobiecym wokalem.

Więcej rock and rolla jest w „Not Dead Yet”, który ma niebagatelne instrumentalne rozwinięcie. Natomiast „Not The Same” jest jak pieśń Barbary Streisand albo Withney Houston.

Dużo tego i różne wątki są często kompletnie z innej planety. Słuchając tej płyty, co chwile jestem zupełnie gdzie indziej. A jednak jak spojrzeć tak całościowo to, mimo wszystko, jakoś to się klei. Myślę, że punktem wspólnym dla tego wszystkiego jest po prostu świetna, idealnie skomponowana muzyka. Czy słucham rockowej ballady, czy rosyjskiego kompozytora, czy piosenkarki na frakowej gali, to wszystko mi się podoba. Cały czas czuć tu jakąś niesamowitość, ogrom tego przedsięwzięcia, wyjątkową specyfikę tej wielkiej rockowo-metalowej orkiestry. Jest to wysokich lotów sztuka, z którą można spędzić wiele wieczorów.

Tracklista:

01. Time and Distance (The Dash)

02. Madness O Men

03. Prometheus

04. Mountain Labyrinth

05. King Rurik

06. Prince Igor

07. The Night Conceives

08. Forget About The Blame (Sun Version)

09. Not Dead Yet

10. Past Tomorrow

11. Stay

12. Not the Same

13. Who I Am

14. Lullaby Night

15. Forget About the Blame (Moon Version)

Wydawca: Lava (2015)

Ocena szkolna: 5

Komentarze
Sumo666 : Płytka jest owszem dobra, jednakże poprzednie są lepsze. Niedługo t...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły