Bedąc zafascynowanym ostatnio wydawnictwami z The End Records z UnexpecTem na czele, trafiła mi w ręce kapela, która nijak nie pasuje to tego całego avant-progowego grona. Tak jak UnexpecT, tak i Thine Eyes Bleed pochodzą z Kanady. Co więcej - zostali okrzyknięci najlepszym undergroundowym zespołem w Kanadzie... Teraz, kiedy zdążyłem się zapoznać z zawartością "In The Wake Of Separation" to muszę stwierdzić, że Kanadyjczycy mają okropny gust, gdyż w potencjał tamtejszej sceny nie wątpię. W przeciwieństwie do UnexpecTa czy Ion Dissonance, Thine Eyes Bleed nie łamie jakichkolwiek barier, jest bardzo wtórne i ograniczone w swoim thrash/deathowym światku.
Na debiucie znajdziemy mnóstwo wpływów takich zespołów jak The Crown, stary The Haunted odrobinkę Kreatora i Testament - tyle, że kapela gra ciężej niż taki The Crown. Niestety zespół nie proponuje nic swojego, gra bardzo poprawnie, sprawnie technicznie ale bez polotu. Utworom brakuje natomiast jakiegokolwiek urozmaicenia - generalnie zespół gra dosyć szybko, bez specjalnych ozdobników, zwolnienia są dosyć ciężkie, a solówki wolne, patetyczne i melodyjne, ale bez fajerwerków. Wokale są osadzone w szwedzkiej szkole melodyjnego death metalu, toteż nie ma się tutaj nad czym rozpisywać. Brzmienie płyty jest dobre i w sumie nie ma się do czego przyczepić."In The Wake Of Separation" potwierdza jedynie fakt, że thrash/death jest w regresie i że ciężko jest stworzyć coś świeżego. Jest to też album, do którego wiem, że nigdy nie wróce. Nie wróżę temu zespołówi wielkiej kariery - ciężko mówić tutaj nawet o potencjale - to jest zwyczajna poprawność, a to zdecydowanie za mało.
Wydawca: The End Records (2005)