Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Theatre Of Tragedy - Assembly

Assembly, Musique, Theatre Of Tragedy, Liv Kristine, Raymond I. Rohonyi

Już pierwszy rzut oka na okładkę „Assembly” wskazuje, że jest to kontynuacja „Musique” i rzeczywiście można to w ten sposób odbierać. Fascynacja elektroniką nie minęła, lecz w wielu momentach przybrała nieco delikatniejsze formy. Kto nie zaakceptował poprzedniej płyty Theatre Of Tragedy, będzie psioczył jeszcze bardziej, kto odnalazł na niej coś dla siebie, znalazł również i tym razem.

„Assembly” jest albumem spokojniejszym i bardziej emocjonalnym od „Musique”. Takie numery jak „Play”, „Superdrive”, „Starlit”, „Liquid Man” czy „Motion” wprost urzekają swoją lekkością, aromatyczną nastrojowością i nutką tajemniczości. Liv Kristine aż rozpływa się w swojej własnej słodyczy i emanuje nią na zewnątrz. Śpiewa po prostu pięknie i nadaje tym utworom takiego powabu, że można się w nich pogrążyć i utonąć. Również i Raymond stara się być nad wyraz zmysłowy co w sumie też mu wychodzi. Ten duet już nie raz udowodnił, że potrafi zauroczyć i podobnie jest na „Assembly”.

Z drugiej strony są żywsze kawałki, które wzbudzają bardziej wybujałe i ruchliwe emocje. Szczególnie dwa pierwsze numery oraz „Let You Down” porywają do tanecznych ruchów. Czasem do spokojnych zwrotek dobrane są żywe refreny. Zasada, że Raymond śpiewa treść, a Kristine wjeżdża z impetem na momenty kulminacyjne obowiązuje w dalszym ciągu. Bardzo widoczne jest to w „Envision” czy „Flickerlight”.

Niezależnie od tempa danego utworu oraz jego przebojowości, „Assembly” wciąga swoim klimatem i głębią przekazu. Muzyka jest wielowarstwowa i zawsze mamy do czynienia z plątaniną przeróżnych dźwięków. Jest to sztuka, którą można odkrywać wiele razy. Gitar czasem nie ma w ogóle, gdzie indziej wysuwają się na pierwszy plan, a niezależnie od tego, wciąż towarzyszy nam cały krajobraz elektronicznych podkładów i efektów. Poukładane jest to misternie jak pajęczyna, albo nawet całe mrowisko, w którym każdy drobny element jest do czegoś potrzebny i współtworzy wielką całość. Również warstwa tekstowa jest szczegółowo dobrana. Pełno w niej gier słów, serii podobnych wyrazów, lub rymowanych przeplatanek: „Play bottoms up in the bar. Icky, fly guy – why, she’s nastier by far”.

„Assembly” może odstraszać starych fanów pewną powierzchownością, może nawet ukierunkowaną w stronę nikczemniejszych gatunków muzycznych jak pop czy disco, ale tego trzeba posłuchać, wczuć się i odpłynąć… 

Tracklista:

01. Automatic Lover

02. Universal Race

03. Episode

04. Play

05. Superdrive

06. Let You Down

07. Starlit

08. Envision

09. Flickerlight

10. Liquid Man

11. Motion

Wydawca: Nuclear Blast (2002)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły