Trzycyfrowa liczba znajomych na portalu społecznościowym, dziesiątki
aktywności. I co? "nie mam gdzie iść na sylwestra", "kto mnie
przygarnie" piszą...nikt się tym razem nie odzywa...no, może Ci, którzy
też mają ten sam problem. Sylwester jak głupim wymysłem by nie był,
powoduje w ludziach paniczne poszukiwanie imprezy, nie wypada nigdzie
nie iść. Siedzenie w domu jest wyznacznikiem martwego życia
towarzyskiego. Więc szukają kogoś kto się zlituje, ewentualnie zbierają
się "niechciani" żeby narąbać w trzy zadki po czym wykonywać telefony do
starych znajomych... ex partnerów...smęty, smęty. Rano należy wstać na
sporym kacu wyglądając jak koszmar minionej nocy, czując się jeszcze
gorzej. Tak, impreza się udała. Teraz już tylko pochwalmy się na
"fejsie" jaki to syf robiliśmy, ile wypiliśmy i gotowe. Wypadałoby
wstawić też jakieś foto pod tytułem "zobaczcie jak dobrze się
bawiliśmy". Bo nie wypada nie bawić się dobrze. Misja wykonana, następna
za rok.