Po wydaniu debiutanckiego "Show No Mercy", który okazał się sporym sukcesem i znalazł uznanie w oczach fanów ciężkiego grania, pomimo, że media nie były zespołowi przychylne. Muzycy jednak nie przejęli się słowami krytyki i nagrali album będący w zasadzie pod każdym względem spotęgowaniem wszelkich cech poprzedniczki.
Już sam tytuł krążka - "Hell Awaits" był bardzo wymowny, ale to
zawartość była tym, co pozwoliło w końcu krytyce docenić kunszt
Slayera. Śmiało bowiem można uznać "Hell Awaits" za najszybszy wówczas
album. Piekielnie szybkie i brudne riffy duetu Hannemann-King,
szaleńcze tempa narzucane przez Lombardo oraz niechlujny, dziki wokal
Arayi zrobiły swoje - powstał bezkompromisowy, brutalny i szatański
album.No właśnie - warstwa tekstowa jest tym elementem, który budził najwięcej zastrzeżeń ze strony krytyki, gdyż poruszał tematykę religijną. Z drugiej jednak strony ciężko jest sobie wyobrazić inne liryki do tych dźwięków. Jeśli chodzi o same kompozycje, to uległy one znacznemu rozbudowaniu, czego dowodem mogą być utwór tytułowy czy "At Dawn The Sleep", które zarazem są chyba najlepszymi fragmentami tej płyty. W przeciwieństwie jednak do ekipy Hetfielda i Ulricha, Slayer nie stworzył muzyki tak różnorodnej i bogatej. W dalszym ciągu w tych dźwiękach dominuje bezpośredniość, mało jest zmian tempa, choć trzeba podkreślić, że coraz mniej inspiracji punkowych jest wyczuwalnych. Odnieść także można wrażenie, że muzyka tej formacji uległa pewnej krystalizacji, gdyż coraz mniej tutaj jest niechlujstwa, zespół gra równo i precyzyjne, a do tego w zawrotnym tempie - po dziś dzień setki zespołów, mają problem z zagraniem kawałków z "Hell Awaits". Są jednak dwa elementy, które mnie irytują: pierwszym owszem, ten swoisty "korytarz" ma swój urok, ale niektóre dźwięki w nim giną. Drugim zarzutem, myślę, że ważniejszym, jest fakt, że te utwory są zbyt mało urozmaicone, przy takim czasie ich trwania. Zdecydowanie za mało jest zmian tempa przez co w połowie płyty słuchacz czuje się znudzony, zmęczony i traci uwagę.
Gdybym miał podsumować - "Hell Awaits" jest dużym krokiem naprzód, krokiem, które zapewne można było przewidzieć. Na pewno jest to wydawnictwo bardziej wyrafinowane niż "Show No Mercy", choć wydaje mi się, że nie tak chwytliwe i czadowe. Nie jest to płyta perfekcyjna, ma swoje wady, ale wtedy, oprócz Metallicy, był to jedyny liczący się thrashmetalowy zespół. Można nawet uznać "Hell Awaits" za podwalinę death metalu, bo choć tutaj wokalnie daleko do growlingu, to muzycznie bardzo blisko. Drugi album Slayera jest więc wartościowym i ważnym wydawnictwem, które wypadałoby znać, choćby ze względów historycznych dla metalu.
Wydawca: Metal Blade Records (1985)