Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Sadman - Cold In The State Of Me

Sadman to kolejny europejski reprezentant sceny electro/synthpop. Duet pochodzi ze Szwecji, więc można stwierdzić, że są jednym z pionierów tego gatunku w tej części Europy. Inspiracje jakie legły u podstaw tego wydawnictwa zapowiadały album niezwykle interesujący. Duet bowiem nie ukrywa swych inspiracji twórczością takich zespołów, jak Depeche Mode, Recoil czy Radiohead. Tak więc łatwo się domyślić, że mamy do czynienia z kolejnym klonem wyżej wymienionych grup, ale jakże uroczym.
To, co nie udało się takim weteranom electro popu, jak Perfidious Words, De/Vision czy Camouflage, którzy raz po raz starali się nagrać materiał w duchu tradycji muzyki syntezatorowej i new romantic, udało się debiutantom z Sadman. Utwory brzmią, jak niepublikowane nigdy wcześniej kompozycje z sesji nagraniowej Depeche Mode, czy solowych dokonań Davida Gahana, co nie znaczy, że album z góry należy spisać na straty.

Dość kuriozalny to pomysł naśladować kropka w kropkę dokonania Brytyjczyków z Depeche Mode, bo można narazić się z miejsca na uwagi typu: "brak świeżych pomysłów" albo "czy synthpop już na wieki będzie lawirował między udanymi i nieudanymi naśladowcami Depeche Mode?!". Jednak pomijając fakt, iż Sadman nie wykazał się na płycie zbytnią kreatywnością, jestem w stanie wykonaną na albumie pracę pochwalić. Zwłaszcza za to, w jak szybkim czasie duet doszedł do perfekcji. Depeche Mode to absolutnie pierwsza liga electro popu i - może to stwierdzenie na wyrost, ale właśnie w Sadman widzę ich godnych następców.

Album "Cold In The State Of Me" charakteryzuje się zróżnicowaniem nastrojów: zawiera zarówno urocze ballady ("I Spare You", "No Need To Pretend"), jak i wpadające w ucho rytmiczne nagrania (np. "depeszowskie" "The Contract", "Summer In Pain"), a nieodłączną częścią całości jest wokal. Na wzór mistrzów z Depeche Mode, Szwedzi serwują nam przepiękne muzyczne pejzaże z wyczuwalną głębią i przestrzennością, a wszystko podlane jest syntetycznym brzmieniem i często pojawiającą się gdzieś w tle bluesową gitarą, przywodzącą na myśl charakterystyczny styl gry Martina Gore'a.

Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że po wielu poszukiwaniach mamy wreszcie godnego następcę tria z Basildon. Owszem, kariery nie można, wręcz - nie wolno budować na utartych przez lata schematach, ale debiutantom można to jeszcze wybaczyć. Album "Cold In The State Of Me" brzmi bajecznie imponująco. A nam pozostaje tylko czekać na to, co przy okazji następnej płyty pokaże szwedzki duet. Pozycja obowiązkowa dla fanów Depeche Mode, ale nie tylko.

Tracklista:

01. Cold In The State Of Me
02. Summer And Pain
03. I Hold On
04. Help
05. Safe And Slow
06. Coma
07. Come Free
08. The Man Who Became God
09. The Mist
10. The Contract
11. I Spare You
12. No Need To Pretend

Wydawca: Memento Materia (2008)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły