Kto chce może się śmiać ale ja tam zawsze lubiłem Rhapsody. W przeciwieństwie do wielu płyt z gatunku power metal nie mamy tu do czynienia z dwoma fajnymi kawałkami i wypełnieniem w postaci słodkich smętów i spedalonych balladek, tylko płyta jest dobra w całości. "Symphony of Enchanted Lands" stanowi zwartą całość, a w ogóle jest drugą częścią trylogii o szmaragdowym mieczu. I właśnie ten miecz jest głównym tematem płyty, o czym możemy się przekonać ze wstępu stanowiącego drugą część kroniki Algalorda. Dowiadujemy się z niej, że zaczarowany świat jest w wielkim niebezpieczeństwie i tylko odnalezienie szmaragdowego miecza może odwrócić losy wojny z panem chaosu i uratować wszystkich dobrych i miłujących pokój ludzi. Odnalezienia miecza podejmuje się niejaki wojownik z Loregardu, syn świętego lodu. Aby to zrobić musi odnaleźć trzy klucze mądrości, które pozwolą mu otworzyć wrota z kości słoniowej, za którymi należy szukać miecza. W tym celu przemierza on szmat drogi i pokonuje wielkie niebezpieczeństwa. Między innymi odczarowuje smoka, który odtąd staje się jego przyjacielem i właśnie tą nieujarzmioną dwójkę możemy oglądać na okładce. I gdy już wszystkie klucze są odnalezione następuje właściwy początek płyty.
Pierwszy kawałek "Emeral Sword" który jest połączony z klimatycznym intrem to zdecydowanie największy hicior na płycie. W znakomity sposób wprowadza w klimat zaczarowanego świata, świata zielonych dolin gdzie latają smoki, a refren to już jest mistrzostwo świata. Po prostu nie można go nie pokochać: „For the king, for the land, for the mountains...” Również drugi "Wisdom Of The Kings" to mocne uderzenie. Kolejny porywający utwór z wspaniałym melodyjnym refrenem. To nie jest koniec dobrych powermetalowych kawałków ale dalej mamy już do czynienia z wieloma urozmaiceniami i zmianami klimatów. Są średniowieczne przygrywki na różnych instrumentach, barokowe chóry, klimatyczne narracje i wzruszające opowieści, wolniejsze i spokojniejsze momenty i mnóstwo wspaniałej muzyki na instrumentach smyczkowych, klawiszowych ale również ostre solówki i popisy kunsztu gitarowego nieustraszonego Luca Turilli. A ten jest naprawdę godny polecenia. Można się śmiać z tych wszystkich smoków i rycerzy, można się ponabijać z tego jak panowie wymachują mieczami na teledyskach ale nie można nie doceniać klasy tego wielkiego muzyka i kompozytora. "Symphony of Enchanted Lands" to kopalnia cudownej muzyki i niesamowitych, wielowątkowych, rozbudowanych, porywających kompozycji. Do tego wszystko okraszone jest ćwierkaniem ptaków, wyciem wilków, wianiem wichrów, tętentem koni.
Jest tu również jedna balladka "Wings Of Destiny" ale muszę przyznać, że jakoś mi ona nie przeszkadza. Jest tak wkomponowana w całość, że po prostu do niej pasuje. Na koniec mamy, czteroczęściowy "Symphony of Enchanted Lands" gdzie między innymi ginie Tharos, czyli waleczny, dobry smok. Jest to monumentalne zakończenie, częściowo smutne i balladowe, częściowo podniosłe i marszowe.
Nie muszę chyba dodawać, że wojownik lodu zdobywa szmaragdowy miecz i pokonuje pana ciemności, a imię jego i Tharosa na zawsze zapisało się w pamięci ludzi zaczarowanego świata (no cóż, ktoś musi być dobry, żeby inni mogli być źli:)). Jak jednak zapowiada Algalord w swojej kronice, coś się skończyło ale coś się zaczyna i to nie jest koniec historii zaczarowanego świata i szmaragdowego miecza.
A tymczasem bywajcie bracia, jak jeszcze kiedyś trzeba będzie uratować świat to na pewno powrócę i wam pomogę. "Peace and love forever!"
Tracklista:
01. Epicus Furor
02. Emerald Sword
03. Wisdom Of The Kings
04. Heroes Of The Lost Valley
05. Eternal Glory
06. Beyond The Gates Of Infinity
07. Wings Of Destiny
08. The Dark Tower Of Abyss
09. Riding The Winds Of Eternity
10. Symphony Of Enchanted Land
Wydawca: Limb Music (1998)
Ocena szkolna: 5+