Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

My Disco – Little Joy

Najpierw krótkie przypomnienie: był sobie kiedyś taki zespół Clann Zu. Genialna kapela, która rozpadła się w 2005 roku, po wydaniu zaledwie dwóch płyt. Declan de Barra (wokalista) wybrał solową karierę. Pozostała trójka: Rohan Rebeiro (perkusja), Liam Andrews (bas i wokale), Ben Andrews (gitara) skupiła się w pełni na ich wspólnym projekcie My Disco. Już rok później kapela wypuściła na światło dzienne pierwszą regularną płytę Cancer.

Little Joy to trzecie wydawnictwo zespołu, po drodze „uknuli” jeszcze jeden album Paradise. Przepis na muzykę My Disco nie jest niczym nowym. Kłótliwe, a zarazem mocno kujące w uszy noise rock, które z czasem nabierają jakiegoś nerwowego transu, ciągłego balansu na nieco przytępionych krawędziach riffów. To naprawdę może się podobać, jednak zagorzali fani poprzedniej formacji Australijczyków powinni raczej trzymać się z daleka od tej płyty My Disco(jaki i każdej innej). „Little Joy” to muzyka zdecydowanie prostsza formalnie od tego co Panowie nagrywali w Clann Zu. 

Można by napisać dla świętego spokoju, że płyta jest za długa. Bo i jest, ale największą bolączką tego wydawnictwa jest schematyczność poszczególnych kompozycji, która gdzieś tak w połowie odsłuchu zaczyna męczyć i to niemiłosiernie. W gruncie rzeczy mógłby być naprawdę ładny album. W końcu poprawnie zagrany, milutko zaaranżowany, ale do cholery jasnej - klimatu i emocji tu brak. Ani to barwne, ani wciągające, czy po prostu piękne. Dobre pomysły, jak już im się „przytrafią” (szczególnie gitarzyście, bo do perkusji większych zastrzeżeń mieć nie można – chłopaka warto jest docenić za otwierający album utwór - Closer), są niweczone przez nadmierne eksponowanie jednego motywu. 

Nie ma, przynajmniej na moje ucho – nie ma w tym klimatu. Utwory nie są złe, ale u mnie nie wzbudzają emocji. Na tych, którym twórczość zespołu jest zupełnie obca Little Joy zapewne wywrze pewne wrażenie, niektórych może nawet nieźle sponiewierać. Kto jednak zaznajomił się z poprzednimi płytami, a w gruncie rzeczy z debiutem Cancer, będzie czuł pewien dyskomfort, a i przyjemność, jakby mniejsza. Niewiedza bywa błogosławieństwem, a więc jeśli już poznawać My Disco dogłębnie, to radziłbym po kolei.

Tracklista:

01. Closer
02. Young
03. Turn
04. Sun Bear
05. Sunray
06. Lil’ Joy
07. With Age
08. Rivers 09. A Turreted Berg

Wydawca: Temporary Residence Limited (2010)

 

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły