Pierwsza część płyty zaczyna się od znanego z klasycznego filmu "Egzorcysta" standardu klawiszowego. Dalej już muzyka zabiera nas w podróż po różnych odcieniach jej dźwięków, mamy, więc delikatne solówki akustyczne, które idealnie nadają się do pisania wierszy, po za tym znajdziemy tu także szybkie przygrywki gitarowe. Słowem - istna gama muzycznych barw. Poszczególne fragmenty utworu są niezwykle rozbudowane, dzięki czemu nasze zmysły rozpalone są do granic wytrzymałości. Kompozytor potrafi stworzyć nastrój oczekiwania, a co najważniejsze nawet gdybyśmy mieli czekać na finał 8 minut, to wcale nam się nie nudzi. Najlepsza część tej piosenki, rozpoczynająca się w 19 minucie to podstawowy rytm, do którego dołączają zapowiadane uprzednio przez wykonawcę instrumenty. Na końcu na jedną melodię składa się jakieś 15 instrumentów! Ten ogrom potrafi powalić nawet najtwardszych zawodników!
Druga część płyty i jak już wcześniej powiedziałem ostatnia, zaczyna się delikatnym wstępem. Przypomina to przesuwające się z wolna obłoczki chmur po błękitnym niebie. Muzyka znowu wprowadza nas w błogi stan wyciszenia. W okolicach trzeciej minuty gitara akustyczna stara się wyrwać z tego muzycznego transu, ale reszta instrumentów nie daje jej tego zrobić, wciąż trwamy, więc w półśnie czekając z zapartym tchem na to, co się wydarzy. Okolice 6 minuty to już tylko klawisze i przygrywający im akustyk. Teraz śmiało możemy powiedzieć, że ta muzyka delikatnością i zwiewnością przewyższa chyba każdą inną kompozycję. W pewnym momencie klawisze nabierają na mocy. Dodany bas tworzy podniosłą atmosferę. Wszystko razem brzmi niczym średniowieczna muzyka irlandzka, która choć wciąż urzeka delikatnością, to nie jest pozbawiona mocy oddziaływania. Zaczynamy zbliżać się do kolejnego finału - bębny wybijają podniosłe dźwięki, nagle wszystko zawija fortepianowa przygrywka i pojawia się zupełnie inna tonacja. Dalej to już piękna gra, w której można się rozkochać od pierwszego usłyszenia! Warto jeszcze wspomnieć o ciekawym finale, kiedy to klawisze obwieszczają koniec utworu, aż tu nagle pojawia się skoczna irlandzka melodia, porywająca do tańca, a więc album ma jak najbardziej pozytywne zakończenie!
Płynność - to chyba najważniejsza
zaleta tej płyty, pomimo różnorodności instrumentów nie widać żadnych zgrzytów pomiędzy
nimi, wszystko jest idealnie dopasowane, to taka wielka układanka, która bez
jednego puzzla nie miałaby prawa istnieć. Klasyka
taka jak Mike Oldfield nigdy nie odejdzie w zapomnienie i chociaż młodzież może
nigdy o niej nie usłyszeć, to zawsze znajdzie się grono, które będzie powracać
do tej płyty!
Tracklista:
01. Part One
02. Part Two
Wydawca: Virgin Records (1973)