"Inner Violence" jest drugim wydanym przez grupę materiałem (pierwszym jest "Rust", który dostępny jest całkowicie za darmo na MySpace zespołu) i w przeciwieństwie do poprzedniego dokonania grupy mamy tu ogromny wręcz krok naprzód. Kompozycje cechuje niesamowita wręcz agresja i wkurwienie ze strony autorów - mamy tutaj szybkie, thrashowo/grooveowe i zadziorne riffy, które "Sojczyn" wykrzesał ze swojej gitary i choć nadal nie można go nazwać Panem tegoż instrumentu to jednak gitarowo to nie mają być jakieś skomplikowane łamańce tylko proste kopiące w dupsko masywne i konkretne zagrania.
"Góra" na swoich bębnach miażdży nam czaszkę wybijając raz po raz kolejne rytmy a także zaskakuje niesamowitą Hardcore'ową energią, przez co mamy ochotę machać przy tym łbem. Bas "Dżola" przytłacza nas swoim ciężarem i pokazuje jak nam niezwykłe wręcz możliwości tego młodego basisty i w końcu "Pachu", który rycząc swoim "niedźwiedzim" growlem wprowadza nas wręcz w przerażenie.
Bez wątpienia "Inner Violence" to jedna z największych niespodzianek w tym roku (nawet dla kogoś kto słyszał wcześniej zamieszczone utwory na MySpace). Myślałem, że będzie to krążek "tylko" bardzo dobry ale już od pierwszego wrzasku "YES" utworu "Everyone wants to kill someone" można usłyszeć to co tygrysy lubią najbardziej - istna nienawiść do wszystkiego co trapi ten świat. Tutaj jest moc, ogólnie pojęte wkurwienie i testosteron, którego czasem brakuje niektórym kapelom. Jest to po prostu istne granie z mocarnymi stalowymi jajami, poniekąd łagodzone "lżejszym" wokalem.
Brzmieniowo "Hjudże" zawstydzają Slayera i jego anemiczne gówno (sorry panowie ale macie u mnie dozgonnie przesrane za brzmienie WPB) i choć nie jest to może jeszcze poziom "Ironbounda" Overkilla to jak na nową grupę jest po prostu wyśmienite i wgniata słuchacza w fotel. Jest brudne i idealnie wpisuje się w klimat materiału - gitara to nie jest pierdzenie komara, bas jest niesamowicie słyszalny i, co tu dużo mówić, po prostu świetny a gary brzmią potężnie. W końcu za gałkami stał sam Stanisław Wołonciej znany z Newbreed. K
ażdy kawałek cechuje różnorodność np. w "Nothing more, nothing less" można usłyszeć w pewnym momencie... instrumenty dęte (nie wiem konkretnie co to za instrumenty, a nie chce walnąć gafy w stylu "słychać tutaj trąbki"). Brzmi to wyśmienicie i całkiem ciekawie. "Inner Violence" to także masa gości specjalnych: Daron z Frontside'a, który zagrał chyba jedyną solówkę na płycie w utworze "Rock'n Roll Ruins My Life", Ticki z zespołu Tommy Say No swoim rapującym wokalem wprowadza bardzo ciekawy motyw w piosence tytułowej, jest tu również młoda i obiecująca wokalistka zespołu Dysonans Ola Wolny pokazująca nieco łagodniejsze oblicze Huge'a, no i przyjaciel zespołu, wspomniany wcześniej Staszek Wołonciej udzielający się w "Set Your Life On Fire".
Pachu i s-ka nagrali album dojrzalszy od poprzednika i po prostu lepszy. Nowa płyta HugeCcm jest od tej pory moim czarnym koniem do tytułu "Najlepsza polska produkcja 2010" i jeżeli będą trzymali taki poziom to przy następnym podejściu mają szansę stać się czymś o wiele więcej aniżeli tylko kolejnym polskim zespolikiem, który gra w jakiś dziurach. Zresztą co ja gadam - już dawno przestali takowym być. Polecam to każdemu, kto lubi mocny męski metal zagrany z jajcami. Mówcie sobie co chcecie dla mnie HugeCcm zaczyna urastać do miana prawdziwego Polskiego giganta i jeśli wszystko dobrze pójdzie to ma duże szanse na to żeby zaistnieć gdzie indziej niż tylko na naszym Polskim metalowym podwórku czego im z całego serca życzę.
ponieważ żaden z naszych "wielkich" wydawców nie chciał wprowadzić tego materiału do swojego katalogu płyte można zdobyć tylko i wyłącznie u wokalisty Łukasza Pacha. Szczegóły na MySpace grupy.
Ocena: 9/10
Tracklista:01.Everyone wants to kill someone
02.Hate for Hate
03.Nothing more nothing less
04.Inner Violence
05.Set your life on fire
06.Rock'n Roll destroy my life
07.No Love Song
08.Insect
09.First Agression
10.One More Step
11.Shortly Before Explosion
Wydawca: 213 Studio (2010)