Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Hole - Nobody's Daughter

Od dawna trwa spór fanów i przeciwników Courtney Love o to, czy jest ona tylko beztalenciem, sławnym z powodu śmierci męża, czy drzemie w niej jednak jakiś potencjał twórczy. Odpowiedź na to pytanie jak zwykle zależy tylko od subiektywnych przemyśleń i odczuć, więc nie uda mi się odpowiedzieć obiektywnie. Moją odpowiedzią będzie ta recenzja, co uważam za sprawiedliwe.

Mając w pamięci poprzednie dokonania Hole, nie da się ukryć, że „Nobody’s Daughter” jest zdecydowanie inna od poprzedniczek. Po pierwsze, moda na grunge minęła jakiś czas temu. Po drugie, ze starego składu Hole została tylko Courtney. To, co łączy wszystkie te krążki to niebagatelny wpływ frontmanki na ich brzmienie.
„Nobody’s Daughter” to płyta jak najbardziej rockowa, ale także melodyjna. Pod maską zadziorności kryją się tu chwytliwe melodie, niczym z jakiejś płyty pop. Nie uważam jednak, żeby były to melodie słabe. Jeśli ktoś słuchał solowej płyty Love „America’s Sweetheart” poczuje się jak w domu, ponieważ kompozycje z „Nobody’s Daughter” nie odbiegają zbytnio brzmieniowo od tego, co można było znaleźć na solowym krążku artystki.
Album „Nobody’s Daughter” nie sprzedał się dobrze. Sprzedał się nawet gorzej niż „America’s Sweetheart”. Dlaczego? Tego nie wiem, mogę jedynie stwierdzić, że jest to album zdecydowanie niedoceniony. Być może promocja była zbyt słaba, a może single źle dobrane. Choć, trudno mówić o dobrym wyborze singla z płyty, na której trudno o radiowe hity.
Jeśli miałabym porównać ten album z poprzednimi dokonaniami Hole, tej płycie z pewnością bliżej jest do „Celebrity Skin” niż do „Live Through This”, a najdalej do „Pretty on the Inside”. Nie ma tu już młodzieńczego buntu, skakania po scenie. Jest za to wybór utworów od skocznego „Skinny Little Bitch”, przez ballady „Letter to God” oraz „For Once i Your Life” do akustycznego kawałka „Never Go Hungry”, który brzmi, jakby Love śpiewała go przy ognisku. Jeśli podobał Wam się singiel "Mono" z "America's Sweetheart", cała płyta powinna przypaść Wam do gustu.
Tekstowo, niewiele nas na tym albumie zaskoczy, da się tu usłyszeć zamiłowanie Love do przeklinania („Samantha”, „Skinny Little Bitch”), nieszczęśliwość spowodowaną życiową pustką, a także wołanie do Boga, żeby oświecił wokalistkę jaki jest cel jej życia („Letter to God”) i mocne postanowienie poprawy („Never Go Hungry”). Można się jedynie zastanawiać czy którykolwiek z tych tekstów wyraża prawdziwe przemyślenia Love, a który jest napisany tylko po to, by wzbudzić współczucie i pokazać się z ludzkiej strony.
Jeśli nie zwróci się większej uwagi na to kto wysyła do Boga te prośby i korzy się przed nami, ukazując swą słabość, tych kawałków słucha się dobrze. Możemy albo uwierzyć Courtney Love, że naprawdę chce się zmienić i śpiewa z perspektywy kobiety po przejściach, albo pozostawić to bez komentarza i po prostu słuchać rockowych numerów. Trzeba przyznać jedno: gdyby nie zniszczony wokal tej pani, ta płyta nie mogłaby się obronić niczym, prócz tekstów, ponieważ muzyka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Wokal Love jest nie do podrobienia i jednym się po prostu spodoba, a innym nie. Ja tej płycie dałam szansę. Mimo, że nie zyskała pozytywnych opinii środowiska krytyków uważam, że warto jej posłuchać, bo istnieje wiele gorzej wyprodukowanych utworów, gorzej napisanych tekstów i gorszych wokalistów, którzy zbierają laury nie wiadomo za co.
Widać wyraźnie, że wymiana składu zespołu nie odbiła się negatywnie na muzyce zespołu, bo i tak Love zarządza tam wszystkim, a płyta jest podporządkowana jej wizji. Jeśli chcecie się przekonać kto (oczywiście wraz z wieloma innymi wykonawcami) wie jak tworzyć rockowe kawałki, które dalekie są od modnego dzisiaj indie, posłuchajcie „Nobody’s Daughter”, bo może stwierdzicie tak jak ja, że było warto.
Tracklista:
01. Nobody's Daughter02. Skinny Little Bitch03. Honey04. Pacific Coast Highway05. Samantha06. Someone Else's Bed07. For Once in Your Life08. Letter to God09. Loser Dust10. How Dirty Girls Get Clean11. Never Go Hungry
Wydawca: Mercury Records (2010)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły