Zmienił się bardzo Hefeystos od swojego pierwszego albumu „Hefeystos”. Skład się skurczył i częściowo zmienił, a muzyka wyzwoliła się z mrocznych odcieni i przedzierzgnęła w bardziej awangardowo-rock/metalową. Widać to dobrze już po dziwnej okładce i niestandardowym tytule ich następnej płyty „Psycho Cafe”.
Wprawdzie całość rozpoczyna tajemniczy cytat z Alistera Crowley’a, a pierwszy „Love Is The Law” jeszcze tego nie zapowiada, to później płyta nabiera rockowego sznytu i zaczyna rozchodzić się w różnych kierunkach. W takich „Our Lady Of The Whores” i „U Gonna Bleed For Me” tego rocka słychać już wyraźnie, a „Rats” już zupełnie odjeżdża w stronę gotyckiej stylistyki. Podobnie jest w „Away”, w którym główną rolę gra Alicja Szumska – wokalistka, która wystąpiła już na „Hefeystos”. W sumie pojawia się w połowie kawałków jako solistka, lub współprowadząca i wiele wnosi do ogólnego odbioru albumu. Może nie zachwyca samym głosem, ale jej kwestie są przyjemne kompozycyjnie i ładnie się rozwijają, szczególnie w najbardziej chwytliwym i ponętnym „Credo/3 Is The Key/”, w którym zaskakuje wręcz folkowymi zaśpiewkami. Specyficznej klimatyczności nadaje również w „Everyone Is A Star”, a „The Kingdom Is Mine” jest tu wręcz taką gotycką perełką, gdzie swoje najlepsze momenty mają oboje wokaliści. Swój udział ma tu także Nergal, ale ograniczający się do jednego zdania. W sumie pojawia się w trzech numerach, ale raczej symbolicznie i jest praktycznie niezauważalny.
Podstawowym wokalistą jest Kzysztof Czop, który z mocniejszych i bardziej zdartych partii przechodzi w atmosferyczny śpiew, zgodnie z linią danego utworu. Głównym kompozytorem jest zaś Piotr Weltrowski. Trzeba przyznać, że muzyka Hefeystos jest wciągająca i potrafiąca pozytywnie zaskoczyć, w dodatku odbiegając w różnych kierunkach. Gitary serwują granie melodyjne, a wraz z perkusją, potrafią też trochę przycisnąć, jak w, posiadającym mocniejsze fragmenty, „Thursday Evening”, jak też i zaskoczyć ostrą solówką.
Kulminacją awangardowości „Psycho Cafe” jest właśnie, spełniający rolę zakończenia, numer tytułowy. Przewodni motyw instrumentalny nałożony jest na odgłosy z imprezy, która w zamyśle autorów pewnie miała być szalona, a w rzeczywistości charakteryzuje się raczej głupimi i mało śmiesznymi tekstami, zakończonymi idiotycznie skrzeczeniem „We are the champions”. Sam pomysł fajny i nawet całkiem dobre wykonanie, ale dobór tekstów i odgłosów, w tym sciąganie i wycharkiwanie zielonej meli, już znacznie gorsze, a momentami nawet żenujące i przede wszystkim nie pasujące do atmosfery całej płyty.
A cała płyta jest zjawiskiem ciekawym, dość oryginalnym i w wielu miejscach naprawdę dobrym. Wydaje się jednak, że nie do końca dorobionym. Produkcja nie jest krystaliczna, szwankują też możliwości głosowe obojga wokalistów. Czuć tu potencjał, który jednak jeszcze do końca się nie rozwinął i nie objawił wszystkich swoich możliwości. Mogło się to pujść w nieobliczalnym kierunku, ale nie poszło. Zespół zaistniał jeszcze na spicie z Abusiveness i zakończył żywot.
Tracklista:
01. Love Is The Law
02. Our Lady Of The Whores
03. Credo/3 Is The Key/
04. Away
05. U Gonna Bleed 4 Me
06. Everyone Is A Star
07. Rats
08. Adoration Of The Earth
09. Thursday Evening
10. The Kingdom Is Mine
11. Psycho Cafe
Wydawca: Wounded Love Records (1998)
Ocena szkolna: 4