Trzeci album Hate wydawany był na raty. Najpierw ukazał się w 2001 roku w Polsce nakładem Koch Records, a dopiero w roku następnym miała miejsce światowa premiera za sprawą niewielkiej, amerykańskiej World War III. Ta druga wersja miała zupełnie inną okładkę, ale repertuar pozostał ten sam. A jest nim brutalny do bólu death metal, który z powodzeniem można było eksportować i wstydu z pewnością nie przyniósł. Wszystko to odbyło się już bez Ralpha, który po sześciu latach odszedł z zespołu, a jego miejsce na gitarze zajął Kaos.
W stosunku do „Lord Is Avenger” Hate jeszcze bardziej dociążył swoją muzykę, czego wyrazem jest bardzo brudne brzmienie. Wszystko jest zrobione tak, żeby było jak najbardziej zabójcze i wyniszczające. Riffy w przeważającej większości są szybkie, solówki ostre, a perkusja napierdalająca ile wlezie. Idealnie uzupełnia to znakomity, głęboki growling Adama. Jego wokalizy świetnie się komponują i często są wręcz melodyjne, z tą w drugiej części „Future Is Mayhem” na czele. Charakteryzując „Cain’s Way” nie mogę nie wspomnieć, że wszystko jest tu strasznie podobne do Deicide, a na przykład taki „Through Hate To Eternity” mógłby się wręcz znaleźć na „Serpents Of The Light”.
„Cain’s Way” to bardzo zwarta płyta, bezkompromisowa i pozbawiona zbędnego pierdolenia. Od poczatku do końca jest to death metalowa jatka będąca nie tylko kwintesencją gatunku, ale i jego bardzo zacnym reprezentantem. Mamy tu i świetne granie i bardzo fajne kawałki. Dodatkowo parę, dodających smaku, klimatycznych urozmaiceń w postaci litanii, szeptów, ambientowego „The Fifth Eternally Despised” i akustycznego zakończenia. To są takie szczegóły, niezakłócające śmiercionośnej konwencji, a urozmaicające podstawową scenografię. Na dziewiątej pozycji możemy ponownie usłyszeć, znany już z „Victims”, „Dead Holy Trinity”. Wcale się nie dziwię, że chcieli go dodatkowo rozpowszechnić, bo jest to naprawdę zajebisty kawałek.
Tematyka płyty w całości jest antyreligijna. Hate w bardzo bezpośredni sposób wyrzuca kłamstwa i zbrodnie kościołowi, czerpiąc tematy również z motywów biblijnych. Z tekstów, tak jak z muzyki, bije jad i nienawiść, no, ale nazwa przecież zobowiązuje.
Dla mnie już „Lord Is Avenger” było na światowym poziomie, a „Cain’s Way” tylko tą opinie potwierdziło. Znakomita płyta, umiejąca uwypuklić siłę, ale także muzyczną jakość death metalu. Tym bardziej, że w tak ekstremalnej konwencji ciężko jest stworzyć wyróżniające się i porywające utwory. Tutaj się udało i pokazało, że Hate jak najbardziej należy do czołówki. Brawo.
Tracklista:
01. Apocalypse
02. ...And The Sin Becomes
03. Sectarian Murder
04. The Fifth Eternally Despised
05. Through Hate To Eternity
06. Shame Of The Creator
07. Resurrected But Failed
08. Cain's Way
09. Holy Dead Trinity
10. Future Is Mayhem
11. From Cain To Cadmon
Wydawca: Koch Records (2001)
Ocena szkolna: 5