Nie przypuszczałam, że w naszym szarym, smutnym kraju doczekamy się kiedykolwiek materiału muzycznego na miarę grania spod znaku Days of the New. Echa muzyki lat 90. na szczęście jeszcze nie przebrzmiały, a inspiracje amerykańskim rockiem alternatywnym i folk-rockiem, mimo że często w ukryciu, są wciąż żywe.
Jako że nie jest to popularny gatunek porywający tłumy, a raczej rzecz kameralna, dzięki wykorzystaniu akustycznych wersji instrumentrów bardziej nadająca sie do kontemplowania w zaciszu, tym bardziej jestem pełna podziwu, że ktoś w końcu zdobył się na nagranie tak spójnego rodzajowo materiału. W sumie nie ktoś, a pochodzący z Górnego Śląska God's Favorite Drug, zespół który już parę lat temu zdążył się zaprezentować od podobnej, acz nieco jednak innej strony, debiutancką EP-ką "Now".
Obecnie, poprzez wydane w maju 2015r. pełnowymiarowe wydawnictwo "Here", grupa God's Favorite Drug wraca z bardzo przemyślanym tworzywem. Na krążku znajdziemy 14 utworów, z których część stanowią instrumentalne, krótkie partie, nadające całości klimatu podróży, włóczęgi, swojego rodzaju wędrówki w poszukiwaniu samego siebie.
To co uderza już od pierwszych dźwięków, to skojarzenia. God's Favorite Drug czerpią garściami z dokonań nie tylko wspomnianego Days of the New czy też Alice in Chains - na płycie znalazł się także bardzo wiernie oddany cover "Resurrection Song" Marka Lanegana. I tak kompozycji w stylu otwierającego album "Stone Ritual" nie powstydziłby się zapewne sam Travis Meeks (będąc na "wczesnym" etapie swojej zespołowej twórczości), natomiast trzeciego w koleności "Burning Alive" Jerry Cantrell w okresie "AiC".
Linie wokalne są dość melodyjne, a wykonanie ich stoi na lepszym poziomie pod względem artykulacji niż to można było usłyszeć na debiucie sprzed kilku lat.
Spokojniejszych momentów na płycie jest więcej, niż tych bardziej dynamicznych, jednak te pierwsze świetnie uzupełniają się z drugimi, dzięki czemu materiał - mimo że skrajnie jednorodny gatunkowo - wydaje się mimo wszystko urozmaicony, a na płaszczyźnie tekstowej przywodzi na myśl rozważania na temat upływu czasu, oczekiwania na to co będzie oraz wspominania tego co było.
Wracając do skojarzeń - te konkretne inspiracje nie występują jedynie na polu muzycznym - zaglądając w booklet "Here" można mieć niedparte wrażenie, że gdzieś to już się widziało. Stylem grafiki wydawnictwo bardzo przypomina książeczkę do I albumu DOTN, samotnego drzewa na froncie wprawdzie brak, ale klimat został zachowany. Pytanie, czy nawiązania zostały zastosowane z premedytacją, czy też inspiracje są aż tak znaczne?
Co by nie było, na polskim poletku alternatywno-rockowym płyta wypada mimo wszystko... oryginalnie, ponieważ tak naprawdę mało kto aktualnie tak gra i tak chce grać, zresztą członkowie God's Favorite Drug starają się jakoś nadać swojemu brzmieniu trochę własnego konceptu, np. poprzez użycie wiolonczeli. Czas pokaże, w jakim kierunku
wyewoluuje twórczość GFD. Na razie mamy całkiem przyzwoite akustyczne granie, choć bardziej dla koneserów niezapomnianego brzmienia alter-rocka zza oceanu sprzed 20 lat.
Tracklista:
1. Stone Ritual
2. On The Road I
3. Burning Alive
4. Lethe
5. Travelogue For Exiles
6. Nothin
7. Between Aether And Air
8. Wait
9. On The Road II
10. Fireflies
11. Resurrection Song
12. On The Road III
13. Where Is Your Place?
14. The End Is Where We Start From
Wydawca: Universal Music Group (2015)
minawi : Nie dałam oceny, ponieważ jakoś nie mogę być obiektywna.
lord_setherial : Niesamowita płyta. Cieszę się,ze została dostrzeżona. Mocna pozy...
Yngwie : Sama znajomość Days of the New budzi u mnie sentyment, hyhy.