Wydając „Images And Words” Dream Theater stał się zespołem znanym i cenionym i jak to w takich przypadkach bywa, dalsza jego działalność porównywana była do tego co już zostało dokonane i powszechnie uznane za wyznacznik twórczości. Trzecią płytę „Awake” jedni więc uznali za zbyt odmienną od poprzedniczki i przez to nie taką jaka być powinna, a inni wręcz przeciwnie, docenili jej kunszt jako jeszcze lepszy. Niezależenie od poglądów wszyscy dostali potężną dawkę progresywnego rock/metalu, choć nie wszyscy dokładnie taką samą.
Różne wersje „Awake” mają bowiem odmienne tracklisty nie tylko pod względem kolejności utworów, ale i ich ilości. Wersja kasetowa Atlantic Records jest uboższa w stosunku do płyty o piosenkę „Innocence Faded”. Natomiast na kasecie wydanej w tym samym 1994 roku przez EastWest ten numer spadł z pozycji trzeciej na dziewiątą, a brakuje za to jedenastominutowego „Scarred”. Ponieważ tym wydaniem dysponuję i o nim piszę to taki spis kawałków umieszczam pod artykułem. Japończycy natomiast mogli się cieszyć wydaniem rozszerzonym, z dodatkowym instrumentalnym numerem „Eve”, który ukazał się już wcześniej na singlu „The Silent Man”.
Każde z tych wydań trwa jednak ponad godzinę, a niektóre jeszcze sporo więcej. To od „Awake” Dream Theater zaczął przyzwyczajać nas do płyt bardzo długich, oferujących mnóstwo rozwiniętego grania. Popisy instrumentalne, dotyczące przede wszystkim sfery gitarowej i klawiszowej, najlepiej prezentują się w instrumentalnym „Erotomania”. To tu najbardziej czuć tego ducha zespołu, który aż wiruje w powietrzu swoimi burzliwymi plątaninami powyciąganych i pląsających dźwięków. Muzyka sprawia wrażenie jakby miała skrzydła, a wszelkie jej aspekty rozgrywały się wysoko nad naszymi głowami.
„Awake” uważany jest też za jeden z najcięższych albumów Dream Theater. I rzeczywiście dużo tu gitarowego ciężaru jak na ten zespół. W takich „6:00”, „The Mirror” czy „Lie” nie brak jest mocnych riffów i ostrych solówek. Z drugiej strony zaś niewiele jest tej słodyczy, której ja na przykład najbardziej u nich nie lubię. „The Silent Man”, „Lifting Shadow Of A Dream” i „Inocence Faded” są jednak tymi lżejszymi i ładniejszymi kawałkami, choć i w nich występują te oszałamiające instrumentalne wariacje, jak choćby w końcówce ostatniego z wymienionych. Cały delikatny, smętny i pianinowy jest natomiast ostani „Space-Dye Vest” skomponowany w całości przez klawiszowca Kevina Moore, dla którego „Awake” była ostatnim epizodem w Dream Theater. Na pewno był on ważnym ogniwem i wiele dał zespołowi, ale jak dalej by miał iść w takie smutki to może to i lepiej.
Kolejnym atutem Dream Theater jest oczywiście wokal Jamesa LaBrie. Jest bardzo dźwięczny, melodyjny i pięknie komponuje się z muzyką. Potrafi rozbłysnąć i rozwinąć się do porywających kwestii. Gra razem z instrumentami i współstanowi o sile przekazu. Najbardziej spektakularnym hitem jest tu „Caught In A Web” ze swoim ekscytującym refrenem, ale takie lśniące kwestie wokalne są i w „Voices” i w „The Mirror”, a także pojawiają się w innych kawałkach.
Specyfiką „Awake”, jak również i innych albumów Dream Theater, jest to, że wszystkiego jest bardzo dużo. Piguła podana przez zespół jest tak potężna i obfita w składniki, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ale też nie każdemu wszystko musi pasować. Ja również tak to odbieram, ale całościowo doceniam kunszt muzyczny, kompozytorski i klimatyczny jaki bez wątpienia potrafią wytworzyć. Nie mam też wątpliwości, że jest to bardzo dobra płyta.
Tracklista:
01. 6: 00
02. Caught In A Web
03. Erotomania
04. Voices
05. The Silent Man
06. The Mirror
07. Lie
08. Lifting Shadows Off a Dream
09. Innocence Faded Lifting Shadows Off a Dream
10. Space-Dye Vest
Wydawca: Atlantic Records (1994)
Ocena szkolna: 5