Jak ujrzeć piękno czarnej nocy? Jak w magiczny sposób wznieść się w przestworza i oglądać spowite mgłami góry? Jak poczuć chłód północnych krain, zasymilować się z ich naturą i podziwiać ich majestat? Jak dać się pochłonąć mrocznej fantazji i doznać, powodujących ciarki na plecach, emocji? A w dodatku wszystko to nie wychodząc z domu. To proste. Wystarczy poczekać aż nastanie wieczór, usadowić się wygodnie, zgasić światło i puścić „Stormblast” – drugą płytę Dimmu Borgir.
To niesamowite ile ta, wstrętna przecież, muzyka ma w sobie uroku. Shargath swoim skrzekliwym wokalem robi dużo, żeby zwykły zjadacz chleba bał się zbliżyć do niego na kilometr. A jednak są tacy, których ta jego gardłowa opowieść w języku norweskim urzeka. Twardy wokal nałożony jest bowiem na dostojnie płynące jedną wielką melodią gitary. Utwory na „Stormblast” są jak samotne wędrówki przez ciemny las, jak baśniowe legendy na tle pochmurnego nieba. Wystarczy posłuchać, ubarwionych basem, a także klawiszami, pasaży w „Antikrist”. To jest po prostu bajka. A kiedy zaczyna grzmieć przed numerem tytułowym to człowiek aż zaczyna szukać, pod którym drzewem by się tu najlepiej schować.
Wspomniane klawisze są tu bardzo istotnym elementem. To one łagodzą gitary, tworzą rozłożyste tła i dają kontrast do szarpiącego szkaradnie wokalu. Ale to co rzuca się najbardziej w oczy to jest pianino. To jego partie są tymi wznoszącymi ku niebu. Zaczyna się to już od początku „Alt Lys Svunnet Hen”, trwa w „Broderskapets Ring”, a swoje cudowne rozwinięcie ma w całym pianinowym „Sorgens Kammer”. Symfonicznym wstępem uderza wręcz też „Guds Fortapelse – Apenbring Av Dommedag”, a akompaniament klawiszowy ubarwia też dalszą jego część. Niestety jednak w tym względzie pojawia się pewien zgrzyt. Otóż po latach, okazało się, że Stian Aarstad wcale nie jest autorem większości tych partii, a w tajemnicy przez zespołem wykradł je między innymi z… gry komputerowej. Cóż, szkoda, że tak się stało, choć słuchając płyty najlepiej po prosu o tym nie myśleć i cieszyć się efektem końcowym.
Sami autorzy jednak musieli być z niego nie do końca zadowoleni, gdyż w roku 2005 postanowili płytę nagrać ponownie, pomijając splagiatowane fragmenty. Twierdzili też, że oryginalny „Stormblast” ma słabą produkcję i niedobre brzmienie. Patrząc z późniejszego punktu widzenia, kiedy to Dimmu Borgir stał się zespołem sławnym, kasowym i mogącym sobie pozwolić na wiele tego, czego nie mógł w roku 1996, może i tak można pomyśleć. Moim zdaniem jednak jest to błąd, ponieważ ta płyta jest wybitnie prawdziwa i ma wspaniałego, oryginalnego ducha, którego studyjne nowinki mogą tylko i wyłącznie zepsuć. Oczywiście można sobie posłuchać i „Stormblast MMV”, ale wiadomo przecież, że oryginałowi i tak nic nie dorówna.
Tracklista:
01. Alt Lys Er Svunnet Hen
02. Broderskapets Ring
03. Når Sjelen Hentes Til Helvete
04. Sorgens Kammer
05. Da Den Kristne Satte Livet Til
06. Stormblåst
07. Dødsferd
08. Antikrist
09. Vinder Fra En Ensom Grav
10. Guds Fortapelse - Åpenbaring Av Dommedag
Wydawca: Cacophonus Records (1996)
Ocena szkolna: 5