Jakoś nigdy szczególnie nie przepadałam za black metalem. Właściwie przez przypadek zapoznałam się jednak z twórczością Dimmu Borgir już jakiś czas temu i trzeba przyznać, że ten akurat zespół przypadł mi do gustu. Kiedy więc na rynku muzycznym pojawił się najnowszy krążek grupy- "In Sorte Diaboli", z ciekawością po niego sięgnęłam. Od jakiegoś czasu fani zaczęli zarzucać Dimmu Borgir zbytnią komercję i odejście od typowego black metalu - tym bardziej byłam ciekawa, co przyszykowali dla słuchaczy Norwegowie.
Ekipa Dimmu Borgir - w nieco odmienionym składzie, bo bez Nicholasa Barkera, na którego miejsce w końcu wskoczył zgrabnie Jan Axel Blomberg znany bardziej jako po prostu Hellhammer, na "In Sorte Diaboli" zamieściła dziesięć nowych kawałków. Płyta nawiązuje do średniowiecznej historii pomocnika księdza, który nawiązał kontakty z diabłem - jak mówi bardzo dosadnie tytuł płyty, która jest pierwszym koncept-albumem w dyskografii Dimmu Borgir. Ogólnie najnowsze wydawnictwo zespołu niczym konkretnym nie zaskakuje, jednak płytę można uznać za dobrą, a nawet bardzo dobrą. Jest dopracowana i to z całą pewnością słychać. Całość brzmi dość ciężko. Ciężar ten "In Sorte Diaboli" na pewno zawdzięcza w dużej mierze Hellhammerowi i jego umiejętnej grze na garach. Już w pierwszym kawałku "The Serpentine Offering" po krótkim, "orkiestrowym" wstępie mamy mocną, porządną dawkę perkusji. Hellhammer pasuje do Dimmu Borgir jak ulał i wnosi tu wiele energii.
"The Serpentine Offering" jest w ogóle ciekawym kawałkiem, jednym z lepszych na płycie. Niejednostajne tempo, zmiany wokalu, mocna perkusja, dość szybkie gitary i symfoniczne wstawki, a na dwie minuty przed końcem nieco wolniejszy i bardziej nastrojowy, również czystszy wokalnie fragment - to wszystko sprawia, że płyty już od początku miło się słucha. "The Chosen Legacy" jest już bardziej mroczny i wrzeszczący - można powiedzieć, typowy. Jedyne, co bardziej przykuwa tu uwagę, to ładne zgranie gitar i perkusji. "The Conspiracy Unfolds" to oprócz popisów Hellhammera i Shagratha oraz całkiem dobrego tekstu bardzo dobre elementy symfoniczne i również niezłe gitary, chociaż momentami spychane na drugi plan przez perkusję.
"The Sacrilegious Scorn"- szybki, mocny numer z bardzo dobrym wokalem, nieco podniosły, a później znów mroczny, również jest bardzo ciekawy, mamy tu też fragmenty instrumentalne. "The Fallen Arises" w porównaniu z innymi piosenkami brzmi niewinnie, mamy tu wolny instrumentalny podkład.
Kolejne kawałki - "The Sinister Awakening" i "The Fundamental Alienation" właściwie nic nowego tu nie wnoszą - dobre, mocne, ale bez rewelacji. Podobnie sprawa się ma z "The Invaluable Darkness", który szczerze mówiąc pod koniec brzmi nawet gorzej niż poprzednie numery. Ostatnia pozycja - "The Foreshadowing Furnace”- to już coś lepszego. Ładny wstęp, popisy właściwie każdego członka zespołu; w tym kawałku Dimmu Borgir udało się stworzyć naprawdę cudowny klimat, a cały numer można określić jednym słowem: sieczka.
Tak więc "In Sorte Diaboli" wcale nie okazał się porażką - wręcz przeciwnie, to dobra, dopracowana płyta. Fakt, że potrzeba może trochę więcej czasu aby się w nią wgryźć, ale wielokrotne słuchanie opłaca się. Ja też po pierwszym przesłuchaniu nie byłam do końca przekonana. Płyta ma jednak wiele plusów. Brzmi profesjonalnie, na pewno nie komercyjnie, mocno, niejednostajnie i jest bardzo miłym dla ucha kąskiem. A minusy? No cóż, utwory bywają do siebie podobne, rewelacji muzycznych może tu nie ma, ale tak czy inaczej krążek zasługuje na uwagę.
Wydawca: Nuclear Blast Records (2007)