Decomposed był zespołem z Londynu, który działał na początku lat dziewięćdziesiątych. Powstał w 1990 roku i można powiedzieć, że należał do prekursorów angielskiego doom metalu. Wprawdzie zadebiutowali troszkę później niż Paradise Lost i My Dying Bride, ale ich płyta, moim zdaniem, wręcz przewyższa pierwsze dokonania wymienionych gigantów. Trzeba jednak zaznaczyć, że muzyka Decomposed jest inna, ponieważ jest, w znacznie większym stopniu, death metalowa.
Pierwsze nagrania Decomposed pochodzą z 1990 roku i w sumie demówek i EPek nazbierało się w dyskografii aż pięć, zanim podpisali kontrakt z dużym partnerem, jakim jest Candlelight Records i wydali album „Hope Finalny Died…”. Na płycie znajduje się siedem utworów, w większości publikowanych już na poprzednich wydawnictwach. Dwa z nich są instrumentalne.
Muzyka Decomposed jest grobowa, w każdym tego słowa znaczeniu. Groby widać już na okładce, a śmierć jest tematem wszystkich tekstów. Ciągnący się moment umierania, rozterki duszy obserwującej swoje martwe ciało, czy też uczestniczącej we własnym pogrzebie to motywy przewodnie utworów. Same dźwięki są często bardzo powolne i przytłaczające swoim ciężarem. To znak rozpoznawczy Decomposed. Bije z nich jakaś taka gniotąca pustka, żal, tęsknota. Na tle tych ciągnących się riffów może pojawić się również wolna i rozwlekła solówka, albo rykliwy growling. W utworach instrumentalnych występują też elementy akustyczne. Stary doom metal w pełnej krasie. Ale Decomposed umie dawkować emocje i przeciąga partie tak aby nie zanudzić. Dlatego nie boją się też przywalić i pocisnąć szybciej i ostrzej prezentując klasyczny death metal. Wszystko to jest ze sobą wymieszanie, więc utwory są długie i różnorodne, a płyta jest znakomicie wyważona.
„Hope Finalny Died…” jest albumem, który ma bardzo dobre brzmienie. Jest takie przytłumione, co daje jeszcze większe wrażenie ciężkości. Do tego wokal ma świetną, niską barwę, co jest szczególnie istotne, ponieważ często, podczas zwolnień instrumentalnych, wysuwa się na pierwszy plan.
Album bardzo udany i szkoda, że na nim zakończyła się działalność Decomposed. Jego członkowie poszli w stronę stoner rocka i tworzyli później takie zespoły jak Hangnail i End Of Level Boss. Najbardziej, w muzycznym świecie, zaistniał basista i wokalista Harry Armstrong, który występował ponadto w Rise To Addiction i The Earls Of Mars obsługując również gitarę i klawisze. Pojawił się też w, rockowym projekcie Billa Steera, Firebird.
Tracklista:
01. Inscriptions
02. Taste The Dying
03. Falling Apart
04. At Rest
05. Instrumental
06. Procession
07. (Forever) Lying In State
Wydawca: Candlelight Records (1993)
Ocena szkolna: 4+
zsamot : Wujas, dzięki za reckę. Poszukam.