„Cruelty And The Beast” – trzecia płyta Cradle Of Filth, dziełem wyjątkowym jest na pewno. Nie jest jednak ono łatwe w odbiorze. Do mnie dotarło nie od razu. Wręcz przeciwnie, wiele lat uważałem to za straszne gówno. Na pewno pomogło w tym płaskie brzmienie gitar i sucha perkusja. Na pewno rzuciło się to, że ten męczący, piskliwy skrzek jest praktycznie non stop, przez co staje się męczący. Jest jednak coś intrygującego w tej płycie. Coś co kazało mimo wszystko od czasu do czasu do niej wrócić i sprawdzić czy na pewno czasem nie warto jej posłuchać. Aż w końcu odkryć ją i dać się przekonać do tej osadzonej w strasznym zamczysku makabrycznej historii o Elżbiecie Batory, którą lubieżna żądza mordu posunęła do tego, że lubiła kąpać się w krwi dziewic.
Opowieść jest długa i stąd w utworach tyle tekstu. To jest wybitnie wokalny album. Dani oczywiście głównie skrzeczy po swojemu, ale trzeba przyznać, że barw ma mnóstwo i jego wokal jest bardzo różnorodny. Szczególnie niskie growle wychodzą mu doskonale, ale dużo tu deklamacji, szeptów, przemów i cała paleta przeróżnych pisków i wrzasków. Dodatkowo występują również różnej maści damskie śpiewy. Wszystko to sprawia, że ta duża ilość tekstu nie jest monotonna i cały czas coś się dzieje. Barwy i odcienie zmieniają się w jednym zdaniu, są modulacje, podkreślenia, głosy nakładają się na siebie. Wokal jest głównym elementem „Cruelty And The Beast” i stoi w pierwszym szeregu przed instrumentami.
O ile muzyka jest tłem do narracji to nie można jej przypisać roli kwiatka do kożucha. Tło jest to bowiem niezwykle istotne, burzliwe, zmienne i dające piękny obraz całej tej przerażającej otoczki. Duża w tym zasługa klawiszy. Już symfoniczne intro „Once Upon Atrocity” wprowadza w ten klimat, który utrzymuje się przez cały czas trwania płyty. Emocje są dawkowane zgodnie z fabułą. Tam gdzie trzeba jest atmosfera grozy i napięcia, tam gdzie trzeba jest jazda i szybkie gitary i perkusja. Wszystko jest bardzo misternie poukładane. Mnóstwo szczegółów, drobiazgów, smaczków składa się na wielką całość. Niestety wadą jest brzmienie. Może nie jest jakieś strasznie złe, ale muzyce brakuje głębi, a już szczególnie perkusja jest jakaś taka plastikowa.
Sama koncepcja albumu i ilość tekstu jaką zdecydowano się przekazać, wyklucza właściwie normalny układ kawałków ze zwrotkami i refrenami. Takim chlubnym wyjątkiem jest tu „Desie In Violent Overture”. Zajebisty numer, z super refrenem i wchodzącymi po nim klawiszami. Jak dla mnie największy hicior na płycie. No, ale trzy pierwsze pozycje po intrze też wszystkie są porywające i dające powera. Druga część jest bardziej epicka. Znajduje się tam długa, składająca się z trzech części „Bathory Aria”, w której okrutna bohaterka umiera i idzie do piekła.
Są też jeszcze dwa nadające mrocznej aury instrumentalne intra i w ogóle „Cruelty And The Beast” jest płytą, na której jest dużo wszystkiego. Jest długim i bogatym dziełem, obfitującym w wartkie akcje, dramatyczne wydarzenia, wstrząsający nastrój i staranną oprawę graficzną. Na pewno warto do niego wracać.
Tracklista:
01. Once Upon Atrocity
02. Thirteen Autumns And A Widow
03. Cruelty Brought Thee Orchids
04. Beneath The Howling Stars
05. Venus In Fear
06. Desire In Violent Overture
07. The Twisted Nails Of Faith
08. Bathory Aria
- Benighted Like Usher
- A Murder Of Ravens In Fugue
- Eyes That Witnessed Madness
09. Portrait Of The Dead Countess
10. Lustmord And Wargasm (The Lick Of Carnivorous Winds)
Wydawca: Music For Nations (1998)
Ocena szkolna: 5