Wow! Takiego przeskoku się raczej nie spodziewałem. Pomimo wszystko progresywnym albumie jakim był "Moonmadness" Camel, niczym gówno z prądem płynące nagrał płytę, która obok poprocka a tym bardziej jazzrocka nie leżała.
Okraszona tytułem "Rain Dancers" płyta rzeczywiście prędzej nadawałaby
się do tańca niż do słuchania. Dostaliśmy materiał bardzo piosenkowy,
na którym próżno szukać wyrafinowanych struktur muzycznych czy nawet
jakościowych partii instrumentalnych. To co do tej pory było słabszą
stroną zespołu - czyli wokale, melodie i brak ognia tutaj zostało
totalnie obnażone, gdyż jakby nie patrzeć to na tych elementach
zbudowany jest ten album. W dalszym ciągu wszystkie te elementy mocno
szwankują, choć wokale uległy poprawie. Niestety płyta rozczarowuje na
całej linii, gdyż muzycy Calem nie potrafią tworzyć tego typu muzyki i
nie brzmi ona w ich wykonaniu dobrze."Rain Dancers" to płyta bardzo słaba, która nie tylko jest przykrą niespodzianką dla miłośników wcześniejszych płyt zespołu, ale także dla tych, którzy liczyli, że Latimer okaże się na tyle sprawnym kompozytorem, który poradzi sobie i z taką stylistyką. Zostaje płacz i zgrzytanie zębów.
Tracklista:
01. First Light
02. Metrognome
03. Tell Me
04. Highways Of The Sun
05. Unevensong
06. One Of These Days I'll Get An Early Night
07. Elke
08. Skylines
09. Rain Dances
Wydawca: DECCA (1977)