W 2002 roku Amon Amarth po raz czwarty wyruszył na wojnę. Tym razem przeciwko całemu światu zgodnie z tytułem „Versus The World”. Lśnią zbroje, włócznie i miecze błyszczą na słońcu. Wojownicy w skupieniu czekają na bitwę, wojna będzie totalna, a wielu jej nie przeżyje. „Fight for honor, glory, death in fire!”
„Death In Fire” to utwór rozpoczynający płytę i zarazem jej największy przebój. Idzie taranem do przodu i porywa bitewnym szałem. Jest melodyjny, bardzo łatwo przyswajalny i zapadający w pamięci. Potrafi zawładnąć słuchaczem już za pierwszym razem. Ale dalej wcale nie jest gorzej. Następne kawałki są tak samo silne, płynne i chwytliwe. Amon Amarth ma taki specyficzny dar, że cokolwiek by nie nagrał to jest to coś dobrego. Człowiek cieszy się samym brzmieniem, sama melodyką. Czasem, jak w „Where Silent Gods Stand Guard” jest wolniej i bardziej marszowo, wolniejsze motywy występują też w innych numerach, ale zawsze jest w tym coś przyciągającego. Zawsze pcha do przodu i powoduje przypływ sił witalnych. Człowiek stoi dumny i naprężny, gotowy stawić czoła wszystkim tym niebezpieczeństwom i je pokonać.
Do brzmienia gitar bardzo pasuje wokal Johana Hegga. Jest stopiony z muzyką i można powiedzieć, że jest jej częścią. Prowadzi ją przez te wszystkie wyprawy i wzywa do zwycięstwa lub chwalebnej śmierci. Wszystko się zespala, współpracuje, uzupełnia, razem daje znakomity efekt i trwa w tej walce aż do końca świata: „And soon the world will cease to be.”
Tracklista:
1. Death In Fire
2. For The Stabwounds In Our Backs
3. Where Silent Gods Stand Guard
4. Versus The World
5. Across The Rainbow Bridge
6. Down The Slopes Of Death
7. Thousand Years Of Oppression
8. Bloodshed
9. …And Soon The World Will Cease To Be
Wydawca: Metal Blade Records (2002)
Ocena szkolna: 5
DEMONEMOON : Morze trzeba do Poznania przez chryzolit przekierowac.;)
WUJAS : Odniósłbym się do tego, ale... nic nie zrozumiałem. Jak boli to może p...
Sparky : Co to wgl jest? Recenzja? Tytułowy utwór najlepszym utworem? Pewn...