I gdy już wydawało się, że znalazł się odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu, Olass zmarł niespodziewanie 30 listopada 2008 roku na niewydolność krążeniową po koncercie Acid Drinkers w Krakowie. To był szok, po którym zespół potrzebował czasu, aby się pozbierać. Olass miał duży udział w tworzeniu „Verses Of Steel”, a następna płyta miała być już zupełnie inna. „La Part Du Diable” ukazała się po czterech latach, a na drugiej gitarze i drugim wokalu pojawił się Jankiel, będący wcześniej w ekipie technicznej Acidów.
W międzyczasie jednak została wydana płyta z coverami, będąca drugą częścią „Fishdick”, na której też już zagrał Jankiel. Być może duża dawka humoru, jaka tam została zawarta, wyczerpała czasowo jego pokłady w zespole, bo „La Part Du Diable” jawi się jako album poważny, mocny muzycznie i jak na Acid, mało przebojowy. Już same teksty o mordercach, egzekucjach na krześle elektrycznym czy masakrze dokonanej przez Andreasa Breivika zdradzają, że materiał ma swój ciężar gatunkowy, a potwierdza to muzyka. Cała płyta jest naprawdę ciężka i bardzo thrash metalowa. Prezentuje mnóstwo mięsistego gitarowego grania z dużą ilością melodyjnych solówek. Riffy mają pokaźną dawkę mocy i szybkości jak choćby w „Bundy’s DNA”. To jest właśnie takie solidne metalowe uderzenie o płonącym na krześle elektrycznym masowym zabójcy. Zupełnie inne od bardziej wolnego i psychodelicznego podejścia do „Andrew’s Strategy” o Breiviku, gdzie jest parnie i duszno, lecz również z porządna ilością wyrafinowanego grania. Starym acidowym klimatem, pod względem gitar i wokalu, ostro zalatuje „The Trick”, który jest jednym z jaśniejszych punktów programu. Nie po raz pierwszy uwagę zwraca także znakomita perkusja. Gra Ślimaka jest zamaszysta, bogata w przejścia, którymi nieustannie bombarduje, nie ograniczając się do prostego wybijania rytmów. Wszystko daje to muzykę głęboką, rzetelną, wartościową instrumentalnie i z dużą dawką powera.
Ale tych hiciorów jednak trochę brakuje. Na pierwszy plan wysuwa się pierwszy „Kill The Gringo”, o „The Trick” już pisałem, są bardziej rzucające się w uszy „On The Beautiful Bloody Danube”, „V.O.O.W.” czy „Brokenreal Good”, ale to nie są przeboje na miarę tych z „Verses Of Steel”, nie mówiąc już o dawniejszych. Wokal Tiusa oczywiście ma swój urok, ale te refreny nie mają takiej siły oddziaływania i nie są na tyle śpiewne i melodyjne, żeby jakoś bardziej zaskakiwały. Starą acidową tradycją, wokalnie musi udzielać się także drugi gitarzysta, więc Jankiel ma swoje główne partie w „Dance Semi-Macabre” i wspomagające w „Old Sparky”. Jego zdarty głos dobrze wpasowuje się w koncepcję albumu, a także w odmienny od całości, bardziej stonerowo-rockowy „Zombie Nation”, gdzie chrypi już naprawdę mocno, lecz jednocześnie melodyjnie.
„La Part Du Diable” to płyta, która nie zostaje w głowie po dwóch przesłuchaniach. Polecam jednak poświęcić jej więcej uwagi, gdyż na pewno jest tego warta. Styl trochę się zmienił, ale taka mocniejsza muzycznie odsłona Acid Drinkers również robi wrażenie.
Tracklista:
01. Kill The Gringo
02. The Trick
03. Old Sparky
04. On The Beautiful Bloody Danube
05. Dance Semi-Macabre
06. V.O.O.W.
07. Bundy`s DNA
08. Andrew`s Strategy
9. The Payback
10. Broken Real Good
11. Zombie Nation
Wydawca: Mystic Production (2012)
Ocena szkolna: 4+