"25 Cents For A Riff" to tytuł nowego wydawnictwa Kwasożłopów. W związku z tym pytanie do wszystkich domorosłych Holmesów: skąd w tytule płyty liczba 25? Nie czekając na karty pocztowe z prawidłowymi odpowiedziami wyjaśniam, że od tylu lat Acid Drinkers istnieje. W związku z tym jubileuszem Titus postanowił zmobilizować kolegów by nagrać nowy album i ruszyć w ogólnopolską trasę.
Nowy długograj nie przynosi radykalnych zmian w twórczości Acidów. Wciąż jest mocno rokendrolowo w metalowej konwencji i co ważne nie ma coverów z francuskimi pojekiwaniami. Numer otwierający to jeden z jaśniejszych punktów albumu, który na dłużej gości w pamięci, a stonerowy klimat w który wprowadza już otwierający riff sprawia, że mógłby on spokojnie trafić na "Acidofilia". Także kolejny „Me” mocno nawiązuje do dokonań Alice in Chains czy Black Sabbath. Właśnie tego typu granie, mniej bezpośrednie a bardziej klimatyczne, ostatnimi czasy wychodzi Acidom najlepiej. „God Hampered His Life” to z kolej numer z którego najbardziej ucieszą się fani wczesnych dokonań zespołu. Mocna, thrashowa jazda z podkreślonym rokendrolowym, imprezowym klimatem. Tylko skąd się tu wziął Lemmy Kilmister? Oczywiście (choć niestety) żartuję, to Titus znakomicie go podrabia. Czwarty w kolejce ustawia się „Don't Drink Evil Things”, który dzięki swojej chwytliwości i piosenkowemu charakterowi podbija serca publiczności pnąc się w górę listy przebojów w Programie Trzecim Polskiego Radia. Następnie mamy pięć numerów ognistych, które pewnie rozgrzeją publikę na koncertach, ale jak dal mnie są one zbyt mało wyraziste. Przelatują jak poranna owsianka, która z rana jest w żołądku, a wieczorkiem wiadomo. Kolejny moment przy którym ponownie wyostrzam zmysły w trakcie słuchania "25 Cents For A Riff" to „Madman's Joint” brzmiący niczym bardziej piosenkowe połączenie Type O Negative ze średnim okresem Paradise Lost plus sporo stoner rocka spod znaku chociażby ostatniego Orange Goblin (chyba trochę mnie poniosło). Dla mnie trzeci, po dwóch otwierających album numerach, najmocniejszy moment na płycie. Dwa ostatnie kawałki to powrót znów do mocnego thrashowego grania za sprawą „Enjoy Your Death” oraz nijaka balladka „My Soul's Among The Lions”.
Reasumując miłośnicy Acid Drinkers płytę z pewnością zajadą, natomiast nie przekonani do ekipy Titusa, do których zalicza się niżej podpisany, nie będą podzielać tego zachwytu chociaż docenią kilka naprawdę znakomitych utworów z "25 Cents For A Riff". W każdym razie warto sprawdzić ten album, jeżeli nie w domowym zaciszu to w realiach koncertowych w których Acid Drinkers radzą sobie znakomicie.
Ocena: 7,77/10 (fani Acid Drinkers: 9/10)
Tracklista:
01. 25 Cents For a Riff
02. Me
03. God Hampered His Life
04. Don't Drink Evil Things
05. Chewed Alive
06. Not By Its Cover
07. Demise
08. Riot In Eden
09. The Noose
10. Madman's Joint
11. Enjoy Your Death
12. My Soul's Among The Lions
Wydawca: Mystic Production 2014
JancioWodnik : W Acidach już raczej rewolucji nie będzie do samego końca. Litza jest je...
zsamot : Mam niemal identyczny odbiór płyty. Co prawda z pozycji fana, zatem mnie...