Po „Dirty Deeds Done Dirt Cheap” AC/DC nie zwolnili tempa i zaledwie rok później zadziwili świat kolejnym albumem. Mało tego, ten niesforny zespół pokazał się z jeszcze bardziej drapieżnej i mocnej muzycznie strony, a „Let There Be Rock” stał się kolejnym wielkim monumentem w historii rock and rolla.
Na trzeci album AC/DC składa się osiem kawałków, które w główniej mierze oparte są na ostrym, rockowym graniu gitar. Ich metaliczne brzmienie nadaje muzyce pikanterii, podobnie jak krzykliwy i zachrypnięty wokal Bona Scotta. W dodatku często są przyspieszenia i szalone solówki, które świdrują uszy i zamiatają słuchacza. Nie mam wątpliwości, że momentami mamy do czynienia z czystym heavy metalem.
Wyłamuje się z tego właściwie tylko „Crabsody In Blue”. Jest to bluesowa, balladowa piosenka, ładnie zaśpiewana i dająca chwilę oddechu. Momenty przestoju ma też światowej sławy numer tytułowy. Ale to już jest kompletnie inna bajka. Tutaj jest budowanie napięcia, taka cisza przed burzą. Parafrazowana na biblijną opowieść o powstaniu świata historia rock and rolla, dawkuje emocje, aby na koniec rozkręcić się do niesamowitych temp i gitarowych przeplatańców. Fantastyczny utwór i jeden z największych przebojów grupy, podobnie zresztą jak wieńczący ten album „Whole Lotta Rosie”. Bez tego ostatniego nie mógłby się odbyć żaden koncert AC/DC. Nie wiem jak powstał zwyczaj krzyczenia przez publiczność „Angus! Angus!” podczas krótkich przerw w riffie rozpoczynającym ten kawałek, ale musiał powstać bardzo szybko, bowiem słychać to już na wydanej w 1978 roku koncertówce „If You Want Blood You’ve Got It”. Wspaniały przebój, również z totalnym zakończeniem gitarowym.
Pozostałe numery to doskonałe, klasyczne rockowe granie, wypełnione natłokiem świetnych riffów i wzbogacone zadziornym, ale melodyjnym śpiewem. Płyta w całości genialna, bez słabszych momentów. No i jeszcze jedno. To na okładce „Let There Be Rock” po raz pierwszy pojawiło się charakterystyczne logo z rozpoznawalnym na całym świecie piorunem. To z ten znak miał stać się nieodłącznym elementem tej rockowej maszyny elektryzującej kolejne pokolenia fanów. „Let There Be Rock” stała się jej kolejną podwaliną. Płyta osiągnęła światowy sukces i zaistniała w rozmaitych notowaniach w Europie i Stanach Zjednoczonych. W 1977 roku AC/DC było w świetnej formie i nie stopowało. Maszyna jechała dalej.
Tracklista:
1. Go Down
2. Dog Eat Dog
3. Let There Be Rock
4. Crabsody In Blue
5. Overdose
6. Bad Boy Boogie
7. Hell Ain't A Bad Place To Be
8. Whole Lotta Rosie
Wydawca: Albert Productions (1977)
Ocena szkolna: 6