Wysłany: 2011-11-06 05:36
Najmocniejszym punktem wiersza jest "tak trudno w miłości być punktualnym" i zbudowany pod dyktando tej myśli mógłby być o wiele lepszym. A tak pojawia się problem bo podmiot jest w stanie rozważać tak wzniosłe rzeczy jednocześnie nie wiedząc czy po śmierci się błąka czy odpoczywa.
Największa wtopa pojawia się przy okazji "wiecznej mgły". Ok niech sobie i będzie wieczna tylko pytanie kiedy zatem zaświeci słońce żeby podmiot mógł "przyjść i przygarnąć". Skoro obiecuje dopiero że przybędzie to jak to uczyni w słońcu jako zmarły i jak będzie się "przyglądał" zmartwionym problemom? Jak odczuwa ciepło i jak czuje smak "dwóch słów" Skoro odczuwał ciepło obiektu westchnień to czemu szukać jej nie przestanie... skoro mamy tutaj do czynienia z procesem stałym to czemu naznaczony jest on ulotną emocją - "wściekłością" - możesz być zły, obrażony nawet kilkadziesiąt lat ale nigdy wściekły a już na pewno nie całą wieczność pamiętaj że jeśli nie przestanie (jej szukać) to też nigdzie nie znajdzie, zatem czas nie ma tu znaczenia.
Jak tonący w błękicie nieba człowiek/dusza nagle trafił do piekła? Jak to się stało że po śmierci odkrył niezwykłą prawdę że była droga do ukochanej, skoro za życia już pogodził się z faktem że nigdy jej nie znajdzie?
Poza tym zupełnie nie czaję fragmentu o "obrazie" Nie dość że przekaz tych dwóch słów niestety jest dość uniwersalny zaś chęć ich wypowiedzenia wynika z obcowania z ukochaną to są nagle ni stąd ni zowąd powiązane z zupełnie innym aspektem miłości do sztuki. Niestety wygląda on jak na siłę szukany rym do "przekazie" abstrahując totalnie od tego że słowo to totalnie nie pasuje do formy wiersza.
Kończąc dodam że tytuł wiersza nie powinien być równocześnie moralizatorską konkluzją zwłaszcza gdy do końca nie wiemy co lub kogo kochał podmiot, kiedy zdał sobie sprawę że kochał i w związku z niemożnością odnalezienia ukochanej skąd zachęta by kochać skoro miłość poszukującego podmiotu nigdy nie była spełniona?
Aetas dulcissima adulescentia est